Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2015

Walka o katar.

Ot zgodnie z tym co dzisiaj usłyszałam, że jak mężczyzna jest chory to walczy o życie 😷 (strasznie mi się ten tekst spodobał), kwitnę teraz w poczekalni. Luby kicha, pycha i prądkuje. Więc jako dobra żona przywiozłam go do doktóra 💑 i teraz sama staram się obronić przez milionem różnych infekcji 👹, które tutaj na mnie czyhają 😈. Bo wiadomo, że w Polsce to albo jest się prawie umierającym i dopiero wtedy idzie się do lekarza, albo jest się na emeryturze i idzie się komuś zad pozawracać, bo wnuki na fb, a babcia nie ogarnia. Tak więc nawet kurtki nie zdjęłam co by szybko się stąd ewakuować. Ale patrząc na zastępy chorych, raczej zbyt szybko to mi się nie uda...... pozostają mi tylko modły i nadzieja, że kurtka mnie obroni....👻

Orzech czy śliwka?

Obraz
Z jakieś dwa tygodnie temu wstałam z bólem głowy po prawej stronie. Macam, macam, i jakiś orzech z tyłu głowy. Cholera - umieram! - czas pisać testament - to już koniec... Nic, myślę sobie co komu oddam, jak rozdzielę schedę, której za dużo nie mam.  Cały dzień chodzę z orzechem na głowie, Luby już chętnie by mnie na jakieś tomo i magneto i inne grafie zaciągnął. Jak każdy facet poziom hipochondrii sto plus. I tak w skrócie do wieczora. Kładę łeb na poduszkę, boli, jakby kto mnie kijem obtłukł. Pożyjemy do jutra zobaczymy.  Następnego dnia rano, orzech jakby mniejszy i mniej boli. Luby zasugerował, że to może guz w sensie śliwka (jak już tak trzymamy się w klimatach jedzenia). Śliwka? Ale skąd? Przecież jak wieczorem przedwczoraj się kładłam spać nic nie miałam, a rano już było. Hmm Kot? Nieeee one na noc wychodzą z sypialni. Żadnej doniczki ani nic też nie znalazłam obok siebie. Lunatykować też nie ma opcji, prędzej poszłabym do lodówki, zjeść śliwki, a nie mon...