Walka o katar.
Ot zgodnie z tym co dzisiaj usłyszałam, że jak mężczyzna jest chory to walczy o życie 😷 (strasznie mi się ten tekst spodobał), kwitnę teraz w poczekalni. Luby kicha, pycha i prądkuje. Więc jako dobra żona przywiozłam go do doktóra 💑 i teraz sama staram się obronić przez milionem różnych infekcji 👹, które tutaj na mnie czyhają 😈. Bo wiadomo, że w Polsce to albo jest się prawie umierającym i dopiero wtedy idzie się do lekarza, albo jest się na emeryturze i idzie się komuś zad pozawracać, bo wnuki na fb, a babcia nie ogarnia. Tak więc nawet kurtki nie zdjęłam co by szybko się stąd ewakuować. Ale patrząc na zastępy chorych, raczej zbyt szybko to mi się nie uda...... pozostają mi tylko modły i nadzieja, że kurtka mnie obroni....👻