Grzejniczku i nie opuścisz mnie aż do śmierci
Wczorajszy poranek, godzina zbyt wczesna, żeby normalny człowiek już poprawnie funkcjonował bez kawy, czyli ósma rano. Leżę sobie wygodnie w łóżeczku, mam całe dla siebie, bo Luby już wyparował z domu, jest mi cieplutko i przytulnie... z półsnu wyrwał mnie domofon... do jasnej cho... kogo o tej porze.... Uff Młoda była w domu, więc nie musiałam swoich zacnych czterech liter ruszać z mojego łóżeczka. Słyszałam tylko jak pytała: "Ale na pewno???". Pytam się co i jak. Hydraulicy. Hydraulicy?!!! że jak, o tej porze? Spróbowałam z odmętów pamięci odnaleźć szufladkę pt." telefony i zgłoszenia", ale tam nic na temat hydraulików nie było. Założyłam więc, że pewnie to nie do mnie, tylko wygodnie im tak sobie było zadzwonić. Ale jakieś parę minut później coś się dobija do drzwi. W miarę moich skromnych możliwość o tej porze bez kawy, wyskoczyłam z łóżka, żeby szybko coś na siebie wciągnąć, koszulka była, ale spodnie też by się przydały. Wciskając nogę w drugą nogawk...