Konkursowa fiskacja

Dzisiaj o tym, że nie zawsze powinno się głośno wyrażać swoje myśli, bo efekt czasem może być bardzo odległy od zamierzonego.

Na FB wiadomo można teraz znaleźć wszystko, od ciekawych newsów, żartów po totalne śmieci i zdjęcia co dzisiaj jadłem. Przeglądając swoją tablicę zauważyłam konkurs, pewnej firmy od nawigacji, dosyć znanej w naszym kraju. Zadanie dość proste, typowy wisielec, czyli puste kratki i odgadnij hasło. Nagroda całkiem fajna, bo samsung gear (dla nie wtajemniczonych taki elektroniczny, zegarek, gadżet co podobno dogaduje się z telefonem). 

Organizatorzy wstawili już pierwszą literkę A. Hasło wcale niekrótkie, ale usiadłam i prężę swoje zwoje mózgowe. Myślę i myślę, aż czuję jak powoli zaczynają mi się styki grzać, niee z jedną literką to nie ma szans. Ale cóż, pochwaliłam się Lubemu, że to to taki fajny konkurs wynalazłam i świetna nagroda itd. Lubemu tylko oczka zabłysły i w tym momencie już wiedziałam, że klapka w jego głowie pt. zafiksowałem, przełączyła się już na On i ma opcji jej wyłączyć. "Zaczęłaś" to teraz musisz ścierpieć co żeś narozrabiała....ech....

Pierwszy dzień fiksacji i Luby już działał pod hasłem, "Kochanie zrobię wszystko co w mojej mocy, aby Tobie to wygrać", Kochany prawda? Tylko słowo "wszystko" hmmm, no nic zobaczymy - pomyślałam. O godzinie pierwszej w nocy, gdy Luby zdawał mi raport z programu, który tworzy, który ma za zadanie przeszukiwać pliki z wyrazami siedmioliterowymi (których co się dowiedziałam jest ponad 100 tysięcy według słownika scrabble), zaczynałam podejrzewać co znaczy to "wszystko". O drugiej w nocy w końcu poszedł spać, ustalając, że jego program działa, szuka. Hmmm

Następny poranek zaczął się od dalszej fiksacji, przy bliższym spojrzeniu w jego oczy wydawało mi się przez chwilę, że widzę przelatujące tam rzędy wyrazów siedmioliterowych, ale to chyba było tylko złudzenie. Niestety to był weekend..... Organizatorzy dodali kolejną literkę, nikt nie zgadł, za to Luby znowu do drugiej w nocy przeszukiwał wyrazy.....

W niedzielę rano, byłam już pewna, że w jego oczach widzę literki, jak w matrixie. Zaczynałam obawiać się, że niedługo zacznie mówić samymi wyrazami siedmio i pięcioliterowymi. Delikatne aluzje, że może chyba przesadza, bo mnie nie zależy na tym tak, że lubię się wyspać ciutek bardziej, skwitował tylko, że obiecał, że zrobi "wszystko". Miłość czasem boli...

Niedzielny wieczór za bardzo nie odbiegał od poprzednich, poza faktem, że już cztery literki były. Luby po 22 przyszedł do łóżka z laptopem i oznajmił, że ma już listy wyrazów, które pasują i żebym mu pomogła mu dopasować. Najpierw skasowałam, te totalnie bzdurne, typu makalaja itp. potem zabrałam się za kombinacje, a hasło wcale nie krótkie. Po godzinie, stwierdziłam, że nie ma opcji, nic tutaj do siebie nie pasuje. Cóż mój najmilszy jednak nie zaufał mojej ocenie i stwierdził, że za dużo wykasowałam i on wraca do listy siedemdziesięciu wyrazów i on będzie od nowa dopasowywał i niee on zostanie w sypialni, niee nie wraca do salonu. O godzinie pierwszej w nocy zaczęłam się zastanawiać czy nie skoczyć do Kościoła i się nie pomodlić (a byłam tam łoohohoh - więc to już mega desperacja), żeby w końcu ktoś zgadł to hasło i wygrał, bo jak tak dalej pójdzie to palnę sobie w łeb. Ale z drugiej strony mogłam się ugryźć w język wcześniej. O drugiej w nocy, argumenty typu Kochanie ty masz na siódmą trzydzieści jutro rano wstać, chyba podziałały, bo w końcu Luby poszedł spać i ja też w końcu mogłam iść uderzyć w komara.  

Oczywiście dzięki temu następnego dnia zaspałam, bo jakże inaczej, a Luby działał cały dzień na kawie. Nie ma co się dziwić. Ale dzięki Bogu, ktoś zgadł hasło. A mój kochany nie miał niestety szans, bo hasło zwierało imię i nazwisko i nazwę własną z angielskiego..... :D

Ps. Kochanie dziękuję Tobie, że jesteś taki Kochany i wytrwały, ale czasem chciałabym się wyspać :D

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wciągające plażowe piaski

Mazurek Dąbrowskiego

WC I'm lovin' it