WC I'm lovin' it

I niech mi ktoś powie, że my (znaczy się ja i Luby) nie mamy pecha do kupowania nowych rzeczy, a nie uwierzę. Zdarza się to każdemu, ale nam nad wyraz często, prawie zawsze.

W jednym z dużyyych marketów budowlanych zakupiliśmy pełen zestaw kibelkowy. Ot stelaż, muszla, klapa i inne śrubki i popierdółki wrzucone razem w karton i nazwane komplet wszystko include. Szczęśliwi jakbyśmy co najmniej Boga za nogi złapali powoli przymierzaliśmy się do zamontowania tego cuda w toalecie. 

Rozważnie wybraliśmy sobotę i z samego rana po odbyciu pielgrzymki przez każdego z domowników, Luby zdemontował stare paskudztwo i zabrał się z moją pomocą do montażu nowego cudeńka. A że to nasz pierwszy, dziewiczy raz akurat z kibelkiem, korzystaliśmy z instrukcji. Wszystko szło idealnie. Stelaż wypoziomowaliśmy i Luby go za pomocą giga kołków przymocował do ziemi, z przekładaniem wężyków i syfonów i tym podobnymi dziwnymi ustrojstwami też nie było problemu. Ale mimo wszystko czas nam zleciał, a to poprawić, a to tamto.

Ba! Nawet płyty z karton gipsu pod kafle ładnie docięte, tylko muszlę wieszać. Od początku zauważyliśmy, że jeden gwint po prawej stronie dość krzywo był nagwintowany (taki co tam się wkręca długgą taką śrubę co by muszlę powiesić), ale spojrzeliśmy na otwory w muszli i stwierdziliśmy, że przecież znana polska firma za kupę kasy nie sprzeda krzywego kibla, pewnie jest jakiś margines błędu. No więc kochani, nie ma marginesu błędu. Krzywo nagwintowane, ups życie, bywa, zad za balkon i tam proszę się załatwić. Godzina dwudziesta trzecia w sobotę a muszli ni jak powiesić. Czy to krócej czy dłużej śrubę wkręcić, nie idzie i dupa, jest za krzywo. 

Na moją propozycję żeby wiaderko i teges poszło ogromne oburzenie, nie pozostało mi nic innego jak ostawić młodą do babci, a nam odbywać jazdy do firmy. Ot kibel towar deficytowy.

Z samego rana Luby dzwoni do tego super hiper mega ogromnego marketu i pyta co teraz. Bo może wyjmą z innego kartonu nowy stelaż, a ten zapakują i puszczą na reklamację. Bo rodzina za przeproszeniem nie ma się gdzie wysrać i chyba tak podstawową rzecz w fabryce to powinni sprawdzać. Nie ma tak dobrze kochani, Pana kompletnie nie obeszło, że rodzina żyje bez toalety, trzeba na reklamację i czekać do trzech tygodni! A ja co? Mam se nawóz pod choinkę zbierać?!

Chociaż Luby zachował zimną krew i zniknął, co się okazało pobiegł pod śmietnik z myślą, że może stary rupieć tam jeszcze stoi. Uff stał. Nigdy nie myślałam, że się tak ucieszę na widok muszli klozetowej. Jakie to życie człowieka jest proste. Zabraknie zwykłego kibla i tragedia, a my się zastanawiamy jak bez telefonu żyć. Już wiem, że lodówka i piekarnik nie są niezbędne, ale kibel uchh. Po godzinie walki na swoim miejscu stanął stary kibelek. A Luby wysłał zgłoszenie reklamacyjne. 

Dzisiaj jest czwartek, miał się ktoś pojawić po zgłoszeniu. Jak widać mamy już piąty dzień, a tu ani widu ani słychu. Gdybyśmy zezłomowali stary kibelek, to człowieku wiadro i do przodu, no bo jak inaczej. Na stelażu dumnie pręży się naklejka 10 lat gwarancji i co z tego, jak się człowiek za przeproszeniem wysrać nie może....

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wciągające plażowe piaski

Mazurek Dąbrowskiego