Ziiiimmn (ooo) aaaa
Zimmaaa, przeklęta, pier.....niczona ziiiimaaa.Tak wiem, że dla dzieciaków to frajda, bo sanki i śnieżki i ogólnie śnieeeg. Ja na to jednak patrzę z drugiej strony. Najpierw było zimno, bardzo zimno, tak zimno, że gile w nosie zamarzały na samą myśl o wyjściu na dwór. Że już nie wspomnę o próbie dostania się do samochodu, momentami już myślałam żeby skorzystać z łomu, ale jednak pomyślałam, że szkoda takiego ładnego, nowego łomu, jeszcze się porysuje. Kiedy to już udało mi się jakoś dostać do środka, okazało się że cały śnieg i deszcze zamarzł mi na przedniej szybie w postaci płata lodu grubości jednego centymetra. Radość z dużej panoramicznej, przedniej szyby przeminęła jak ręką odjął. Skrobanie nie miało sensu, chyba że dłutem, czas oczekiwania na odmrożenie piętnaście minut.... Kiedy to w końcu pogoda postanowiła zrobić się w miarę normalna pod względem temperatury, postanowił spaść śnieg. Wyglądało to owszem całkiem ładniej. Świeciło słoneczko, spadały duuuże białe płatki...