Szczerze aż do bólu
Dzisiaj Dzień Babci i Dziadka. Co roku o tej porze dopada mnie cholerna nostalgia. Od przeszło dwudziestu lat wlecze się za mną i nie chce odpuścić. Czasem ciężko mi uwierzyć, że to już tyle lat minęło od kiedy mój dziadek nie żyje.
Wystarczyło jedno zwykłe, letnie przedpołudnie, żeby moje życie, zwykłej dwunasto czy trzynastolatki zmieniło się na zawsze.
Te dawne czasy wspominam dzisiaj jako najlepsze w moim życiu. Mimo tego, że nie miałam ojca, bo pana odwiedzającego swoich rodziców, czyli moich dziadków, gdy akurat tam byłam i rzucał mi od czasu do czasu jakimś banknotem czy czekoladą, ojcem nazwać nie można. Słusznie ktoś kiedyś powiedział, że rodziców się nie wybiera. Za to decyzję o posiadaniu dzieci podejmuje się już bardziej świadomie, aczkolwiek nie o tych relacjach dzisiaj. Mimo wszystko nigdy nie mogłam narzekać na brak miłości, ojca zastąpił mi dziadek. Zawsze starał się z całych sił. Budował ze mną meble dla lalek, zabierał na działkę, gdy trzeba byto stawał w mojej obronie. Nie odmówił, gdy chciałam upragnionego chomika, mimo, że babcia prawie na zawał zeszła widząc tego "szczura".
Mimo tego, że byłam dzieckiem doskonale widziałam, że sam nie rozumiał tego dlaczego mój ojciec kompletnie się mną nie interesował i nie potrafił się z tym pogodzić, że jego syn tak postąpił. Sam był człowiekiem bardzo honorowym i słownym, który nigdy nie wycofywał się z danych obietnic.
Był moim "idolem". Niestety jak to w życiu bywa złych diabli do siebie nie biorą, a dobrych Bóg szybko zabiera.
Pewnego letniego przedpołudnia, gdy przyszłam odwiedzić dziadka i babcię, zastałam przed ich klatką karetkę, nikt nie otwierał. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że przyjdzie mi szybko dorosnąć. O śmierci dziadka dowiedziałam się z klepsydry na drzewie. Wtedy w szoku jakoś nie myślałam o tym, że nikt z tej części rodziny nie pomyślał nawet o tym co może czuć dwunastoletnie dziecko kiedy z jego życia znika ktoś kto był dla niego jak ojciec. Teraz zastanawiam się dlaczego nikt nie pomyślał, żeby chociaż mnie odwiedzić, czy zadzwonić i powiadomić. Sama nie wiem i pewnie się nie dowiem. Miejsce mojej mamy i mnie szybko zastąpiła nowa żona ojca i on sam. Raptem stałam się nie potrzebna. Na pogrzebie nikt na mnie nie zwrócił uwagi, jakby w końcu problem zniknął. Szybko zrozumiałam, że świat nie jest kolorowy i teraz zostałam sama z mamą i już nikt nie przyjdzie po mnie do kina, ani nie zabierze mnie na basen. Po śmierci dziadka, po kilku tygodniach odwiedziłam, babcię. Była to moja ostatnia wizyta. W swoich dziecięcych marzeniach liczyłam, że babcia mnie przytuli, pocieszy. Do dzisiaj pamiętam tą ciszę i słowa, że mam zabrać swoje zabawki, bo przeszkadzają i tylko mole się zalegną. Takie słowa zapadają w pamięć zwłaszcza dwunastoletniemu dziecku, któremu niedawno posypał się cały świat i które nigdy nie miało dużej wiary w siebie po tym jak własny ojciec go nie chciał z Bogu tylko wiadomych przyczyn. Potem już nikt się mną nie interesował, tylko od czasu do czasu ktoś pytał dlaczego nie odwiedzam babci i że zła ze mnie wnuczka. Dzisiaj wydaje mi się to dziwne, jak można osądzać dwunastoletnie dziecko w tych kategoriach. Wtedy żyłam w wiecznym poczuciu winy, ale z biegiem lat się z niego wyleczyłam, zrozumiałam, że od dwunastoletniego dziecka nie można oczekiwać, należy się o nie troszczyć.
Co roku odwiedzam grób dziadka i zawsze zastanawiam się jakby to było gdyby dzisiaj żył. Czy mojej córce też by snuł opowieści z czasów wojny o koledze Smetanie i pokazywał klaser ze znaczkami. Strasznie za nim tęsknię, mimo, że minęło tyle lat.
Pamiętać należy, ale przeszłość to zamknięty rozdział. Może kiedyś.
Aczkolwiek co roku składam życzenia moim babciom i dziadkom.
Komentarze
Prześlij komentarz