Gdyby kózka kopytkiem nie machała
Dzisiaj z cyklu: autodestrukcja. I nie mam tutaj w żadnym wypadku na myśli zniszczenia samochodu. Otóż czasem człowiek zrobi zanim coś pomyśli, albo jak to było w moim przypadku najpewniej, dozna chwilowego zaćmienia umysłu. W swej bezmiernej głupie chciałam pokazać, że mam hipermobilność stawów. Otóż polega to na tym, że można bez przeszkód dotknąć kciukiem przedramienia (tej samej ręki oczywiście) wyginając go do środka. Tyczyło się to zarówno i prawej i lewej ręki. Oczywiście pokazałam i w tym momencie.... się nic nie stało. Aczkolwiek jak mówi powiedzenie coś się odwlecze to nie uciecze. Po jakichś dwóch godzinach zaczęło mnie coś w prawym nadgarstku kłóć. W tym który był w czerwcu na rehabilitacji, bo z reguły hipermobilność stawów prowadzi też do cieśni nadgarstka itd. nie będę tutaj zanudzać terminologią medyczną, wystarczy hasło wrzucić w google. Od czerwca wszystko było cudownie, ręka jak nowa. Po kolejnej godzinie coś bardziej zaczęło boleć, z godziny na godzinę zaczynał...