Oddaj, to moje, to mój parking!
Kiedyś szynka, papier toaletowy czy buty były towarem deficytowym w PRL-u, teraz miejsce parkingowe powoli zaczyna być na miarę złota. Jeżeli jakaś wspólnota ma tylko możliwość to obwarowuje się szlabanami, zasiekami i dostawia wieżyczki wartownicze, aby przypadkiem sąsiad z bloku obok z innej wspólnoty nie zaparkował. "Czyli mój lizak, oddaj! Ja się nie dzielę!!! Bo powiem mamie (zadzwonię na straż miejską!)" Nagminnie parkingi stoją puste, ale niech tylko jakaś rejestracja nie taka - "oo to już telefon i straż miejska". A panowie przyjeżdżają, robią przysłowiowego zeza, bo to aż takie ważne i priorytetowe wezwanie, wsadzają papierki za wycieraczkę i ze ogromnym wzdechnięciem wsiadają do samochodu. Ok rozumiem wszystko, ale jakim to imbecylem trzeba być, żeby się kłócić o miejsce na parkingu, gdzie w koło dwadzieścia miejsc wolnych z sąsiadem z klatki obok, bo to już inna wspólnota. Ludziom już się w głowach poprzewracało. Czekam na instalację kamer monitoringu lu...