WrocLove na wariackich papierach
Zbliżał się długi weekend, a mnie powoli zaczęła przerażać wizja czterech dni w domu. Dwa jeszcze, ale cztery to stanowczo za dużo. Jakiś czas przed pandemią Luby wspominał, że może kiedyś się do Afrykarium we Wrocławiu wybierzemy, więc w sumie, hmm czemu nie? Pozostało mi tylko trzymać kciuki, żeby na ostatnią chwilę udało mi się znaleźć jakiś nocleg. Bo pomysły na ostatnią chwilę są najlepsze, tak samo jak wyprawy bez planu zwiedzania :) Po ogarnięciu biletów do Afrykarium i zarezerwowaniu apartamentu na jedną noc pozostało się tylko spakować. Jak zwykle plan pod tytułem wstajemy wcześnie rano, żeby wyjechać jak najszybciej, nie został zrealizowany, bo łóżko miało magiczną zdolność przytulenia się do nas. Ale przecież wolne jest od tego, żeby na wszystko mieć czas i się nie spieszyć. W pierwszej kolejności obraliśmy kurs na atrakcję wyjazdu - Afrykarium. Kochany GPS przeciągnął nas przez cały Wrocław, wszelkimi możliwymi uliczkami, aby na końcu wpakować nas w prawie dwuki...