Telepatyczny odruch Pawłowa

Naukowcy zgodnie potwierdzili, że bliźniaki posiadają wewnętrzną więź, która daje znać jednemu z bliźniąt kiedy drugiemu dzieje się krzywda. Czas wprowadzić w życie nową teorię, wzajemną, telepatyczną więź pomiędzy córką, a matką, czyli mną i moim klonem.

Młodej klasa w nagrodę, że takie jelenie z nich, została wytypowana do odstania swojej godzinki dla historii, czyli ktoś ze szkoły musi się pojawić na obchodach odnośnie tak bardzo modnych ostatnio żołnierzy wyklętych. "Imprezę" oczywiście zorganizowano na cmentarzu. Wychowawca nie jeleń, wiedząc, że młodzież aż się pali na tego typu imprezkę, zapowiedział, że poleci po ocenach i ocenie z wychowania. Pełna frekwencja gwarantowana, przecież to gimbaza. 

Jako cudowna i kochana mamusia oczywiście podrzuciłam młodą na drugi koniec miasta, niech dziecko się pobawi, a tak prawdę mówiąc troszkę powagi i historii nie zaszkodzi. Sama zaś pojechałam troszkę tłuszczu z zadka się pozbyć. Stwierdziłyśmy, że ona chyba szybciej się ogarnie, więc wróci z paczką znajomych. 

Jako, że po ostatnich kilku dniach szaleństwa w pracy jakoś mi nie szło, odpuściłam sobie po półtorej godziny (szybko nie? :P). Licząc na to, że może się jeszcze rzeczone uroczystości nie zakończyły spróbowałam się dodzwonić do młodej i tak jak myślałam większe szanse to ja mam wygrać w lotto niż się do niej dobić. Więc z dwojga albo impreza jeszcze trwa i nic nie słyszy, albo jest w domu i też nic nie słyszy. Po konsultacji z Lubym ustaliłam, że jednak nie ma jej w domu. Cóż, jej strata, niech drepta z buta przez całe miasto, kondycję sobie wyrobi i tego tam temu podobne. 

Nucąc sobie pod nosem ruszyłam samochodem z podjazdu w stronę pasów. Najpierw trzech samobójców przecięło nie rozglądając się pasy, biegnąc sobie w najlepsze, a na końcu czwarty niedobitek, który chyba liczył, że element zaskoczenia pozwoli mu wpaść pod moje koła. A, że było dość ciemno, musiałam się dobrze przyjrzeć ów samobójcy i po bliższych oględzinach, po naciśnięciu klaksonu, wielce zdziwiona, stwierdziłam, że nikt inny jak mój własny klon, czytaj młoda, postanowiła się wepchnąć mamusi pod koła. Jak nic chyba pomyślała, że wszystko zostaje w rodzinie i jak skakać pod samochód to tylko pod matki. Nie wiem która z nas była bardziej zdziwiona tym faktem, że trafiłyśmy na siebie w środku miasta. Pewnie matematyk wyliczył by prawdopodobieństwo takiej sytuacji i dokonał porównania odnośnie jakie szanse miałyśmy. Podejrzewam, że większe szanse są, że wsiądę do samolotu (taa niedoczekanie - latające puszki to nie dla mnie). I niech ktoś mi powie, że telepatia międzypokoleniowa nie istnieje. Akurat ten sam czas, miejsce i okoliczności. 

Czyli nowy temat do badań dla naukowców.....

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wciągające plażowe piaski

Mazurek Dąbrowskiego

WC I'm lovin' it