Pechowe szczęście
Od czasu do czasu lubimy sobie z Lubym wyskoczyć gdzieś na parę dni, co by naładować baterie i psychicznie się zresetować. Odpoczynek od kociego futra też jest mile widzianym dodatkiem.
Tym razem długi weekend majowo-czerwcowy zaplanowaliśmy w Poznaniu. Zostało nam jeszcze parę miejsc, których nie odwiedziliśmy poprzednio. Luby znalazł miejscówkę na znanym portalu, z książką w nazwie i zarezerwował dużo wcześniej.
Nadszedł wyczekiwany czwartek, dzień wyjazdu, wszystko oczywiście siedemnaście razy sprawdzone czy niczego nie zapomnieliśmy, czy kot nie schował się w torbie, czy jednak naprawdę wszystko mamy i czy jeszcze nie dopchnąć kilku ciuchów (jak na kobietę wypada - próbowałam zabrać pół szafy - żeby potem powiedzieć, że i tak nie mam się w co ubrać). Oczywiście wiedziałam, że czegoś i tak zapomnimy, ale od tego jest karta płatnicza, więc zawsze sobie poradzimy.
Przed wyjazdem jeszcze tankowanie i myjnia, przecież samochód musi ładnie wyglądać, co tam że po drodze zgarnę z tonę owadów przednią szybą naszej landary. Luby wpadł na rutynowy pomysł, co by zadzwonić do hotelu i powiedzieć, że jedziemy itd., i tutaj zonk, pani mówi, że anulowali nam rezerwację. Że jak?!!! Ano tak anulowali i poszedł mail, nie ważne, że pewnie wpadł w spam, a co tam oni sobie tak stwierdzili, że coś tam im nie pasuje i anulowali. Luby w szoku oczywiście zareagował uprzejmie, szczęście Pani, bo ode mnie by zapewne dostała wykład, że istnieją telefony i jak ma jakieś wątpliwości to należy użyć tego urządzenia, nie na darmo się Bell męczył ze swoim wynalazkiem. Chociaż wątpię, żeby osobnik po drugiej stronie wiedział kto to był Bell. Jak to w takich sytuacjach bywa, Luby polazł do męskiej jaskini, a ja zostałam z gotującą się krwią. Szczęście że mogłam się wyładować myjąc samochód z dala od ludzi, osobiście uważam, że wściekła kobieta gorsza jest od zabawy odbezpieczonym granatem z wściekłym pitbullem.
Przed wyjazdem jeszcze tankowanie i myjnia, przecież samochód musi ładnie wyglądać, co tam że po drodze zgarnę z tonę owadów przednią szybą naszej landary. Luby wpadł na rutynowy pomysł, co by zadzwonić do hotelu i powiedzieć, że jedziemy itd., i tutaj zonk, pani mówi, że anulowali nam rezerwację. Że jak?!!! Ano tak anulowali i poszedł mail, nie ważne, że pewnie wpadł w spam, a co tam oni sobie tak stwierdzili, że coś tam im nie pasuje i anulowali. Luby w szoku oczywiście zareagował uprzejmie, szczęście Pani, bo ode mnie by zapewne dostała wykład, że istnieją telefony i jak ma jakieś wątpliwości to należy użyć tego urządzenia, nie na darmo się Bell męczył ze swoim wynalazkiem. Chociaż wątpię, żeby osobnik po drugiej stronie wiedział kto to był Bell. Jak to w takich sytuacjach bywa, Luby polazł do męskiej jaskini, a ja zostałam z gotującą się krwią. Szczęście że mogłam się wyładować myjąc samochód z dala od ludzi, osobiście uważam, że wściekła kobieta gorsza jest od zabawy odbezpieczonym granatem z wściekłym pitbullem.
Wszystko gotowe do wyjazdu, więc nie ma rzeczy niemożliwych przecież, zawsze istnieje ławka na dworcu, a co tam. Pół godziny z telefonem i aplikacją z książką w nazwie i znalazła się miejscówa, co prawda ciutek drożej, ale no cóż, za gapowe się płaci. Telefonicznie potwierdzone więc mogliśmy spokojnie ruszyć w drogę.
Po pięciu godzinach w trasie, jednym postoju, wścieku na wiecznie łażące wszędzie procesje z okazji święta, jeszcze większego wścieku na rozremontowany Poznań w samym centrum (kto na raz remontuje wszystkie ulice?), dotarliśmy na miejsce. Rezerwując hotel na ostatnią chwilę nie liczyłam na nic mega cudownego zwłaszcza w tej cenie. A tutaj zdziwienie, bo darmowy parking przy hotelu dla gości (kto był kiedyś w Poznaniu w hotelu czy motelu wie, że darmowy parking z reguły to ten przez hotelem, ale tylko w weekendy - bo miejski lub płatny 30 - 40 zł za dobę), do pokoju karta i hasło do free wi-fi. Czyli już humor mi się poprawił.
Dodrapaliśmy się na ostatnie piętro i nasunęło mi się po drodze hasło z Kogla-Mogla - "Marian - tutaj jest jakby luksusowo! :O". Pokoju nie będę szczegółowo opisywać, nadmienię tylko, że klimatyzacja, płaski tv, kawa, woda, kosmetyki, itd..... czego dusza marzy w standardzie. No takie wyjazdy i niespodzianki to ja lubię........ od razu humor lepszy :D Czyli czasem trzeba mieć pecha, żeby było lepiej, każdy wie, że szczęśliwa kobieta nawet stoisko z kosmetykami ominie :D
Frapowało mnie tylko jedno - jak ja cholera wyjadę z tego parkingu, jak wjeżdżałam bramą na lusterka, a nie ma jak zawrócić - zostaje tyłem - oj to będzie wyzwanie.... ciekawe czy blacharza mają w standardzie wliczonego w cenę :D
Fajnie, byliśmy w tym samym czasie w tym samym hotelu.
OdpowiedzUsuńHotel ma dwa parkingi, ja trafiłem na drugi co prawda łatwiej wyjechać, ale dojazd przez wykopki to był horror. Czyli nie było tak źle.
Pozdrawiam
Fajnie, byliśmy w tym samym czasie w tym samym hotelu.
OdpowiedzUsuńHotel ma dwa parkingi, ja trafiłem na drugi co prawda łatwiej wyjechać, ale dojazd przez wykopki to był horror. Czyli nie było tak źle.
Pozdrawiam
:D
OdpowiedzUsuń