Poradnik travelmaniaka - Pieniny odcinek 4

Pieniny, Pieniny i jeszcze więcej Pienin.....

Nie można mówić byciu w Pieninach bez wizyty w Szczawnicy i łyczka leczniczej wody. Tutaj przypomina mi się nasza wizyta w Szczawnicy sprzed 15 lat. Oj my naiwni! Wtedy pierwsze co, to pognaliśmy po spływie Dunajcem do pijalni wód leczniczych. Z przekonaniem, teraz już wiem, bardzo naiwny, że woda lecznicza będzie niczym ambrozja. Pyszna, orzeźwiająca w ten upalny dzień, cud, miód i orzeszki, jak to się mówi. HA! Nic bardziej mylnego. Pierwsze zdziwienie, że w pijalni woda nalewana jest ze zwykłych kranów do plastikowych kubeczków. Nic nadzwyczajnego, zwyczajność do potęgi n-tej. Ale przecież nie należy osądzać książki po okładce, a w tym wypadku wody po kubeczku. Jednak w tym przypadku, cóż, pierwszy osąd był poprawny. Pierwszy łyk i bleeeeh, paskudne, gorzkie, metaliczne i totalnie niesmaczne, niepijalne, odrdzewiacz do rur pewnie smakowałby lepiej. Jak rzecze od dawien dawna, znane prawo, nie ma smacznych, zdrowych rzeczy *. Ale mina Lubego jak sobie taki solidny łyczek wziął, niezastąpiona! **

Nauczeni doświadczeniem, tego smaku się długo nie zapomina, tym razem odpuściliśmy sobie tą przyjemność. Aczkolwiek uważam, że każdy powinien tego raz w życiu spróbować, jak i słynnej wody z solankowego źródełka w Kołobrzegu. Szczawnica jest idealnym miejscem na spacer i tak właśnie spędziliśmy nasz czas tam. Wyruszyliśmy od Wodospadu Zaskalnik, gdzie znajduje się jeden z nielicznych, darmowych parkingów. A w Szczawnicy zaparkować, nawet na płatnym parkingu, to jest dopiero wyczyn. Więc warto zrobić sobie półgodzinny spacerek.

Ze Szczawnicy wyruszyliśmy do wąwozu Homole. Wąwozy już tak mają do siebie, że w nich przeważnie jest ciemno, taka ich natura przecież, więc warto zadbać, aby spacer po wąwozie odbył się w słoneczny dzień. Zwłaszcza, że przez wąwóz płynie strumień od którego zawiewa chłodny wiaterek. 

Tutaj też spotkała nas miła niespodzianka na samym wejściu, gdyż nie są pobierane opłaty za wstęp, a to faktycznie w Polsce rzecz nie spotykana, swoisty Gral. Sama wędrówka po wąwozie nie jest wymagająca i warto się trochę pomęczyć, aby zakończyć ją na Szczycie Wysokiej, skąd rozciąga się niesamowity pejzaż na Pieniny. Na samym szczycie można odpocząć i sycić oczy cudownym widokiem.

Po powrocie do apartamentu czekała na nas bardzo miła niespodzianka, gdyż nasza niezastąpiona Pani Gospodyni przygotowała nam z dobroci serduszka, domowe, pyszne pierogi na obiad. Szybko uzupełniłam braki energii i zaczęłam myśleć co by tutaj na wieczór zaplanować. I tak z tego myślenia wyszło mi, że pogoda ładna, jest wieczór, to może by znaleźć jakiś punkt widokowy z zachodem słońca na Tatry i okoliczne góry? Poszperałam w necie iii odkryłam Czarną Górę, punkt widokowy, gdzie podobno można było dojechać samochodem, cóż stwierdziłam, że warto spróbować.

Mimo bardzo chłodnego wieczoru, w skrócie odmroziłam sobie tyłek, warto było! Na samą Czarną Górę faktycznie wjechaliśmy samochodem, na górze został przygotowany brukowany parking dla samochodów, oraz zadaszona, solidna wiata. Widok z samej góry rozpościera się na trzysta sześćdziesiąt stopni, w tym można podziwiać panoramę całych tatr w barwach zachodzącego słońca. Mimo, że jak to na górach wieczorem bywa, temperatura i wiatr dają się we znaki, warto ubrać się ciepło, bo widok jest naprawdę niesamowity.

*Tak wiem, są wyjątki, ale one potwierdzają tylko regułę.
** W prezencie więc z tego wyjazdu przywieźliśmy rodzinie po buteleczce takiej przepysznej wody :D

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wciągające plażowe piaski

Mazurek Dąbrowskiego

WC I'm lovin' it