Podróżniczka i rycerz

Powinna być jakaś piekielna historia, ironiczna, sarkastyczna, ale jakoś nie potrafię, spiłowali mi pazurki :D Tym razem o rycerzu ratującym nie księżniczkę, tylko podróżniczkę :D

Jako, że postanowiłam postawić swoje dotychczasowe życie na głowie,  wręcz zamieszkałam w pociągu relacji dawne miejsce zamieszkania - nowy początek w środku lata :D. Polskie PKP i lato, to nigdy się dobrze nie kończy :D, chyba tylko w reklamie. (taaaak mogłam użyć samochodu, ale na benzynę to bym musiała chyba kredyt wziąć albo sprzedać nerkę :D)
Bilety na pięciogodzinną podróż nie zawsze mogłam kupić z wyprzedzeniem dwutygodniowym, bo później to już łatwiej byłoby wygrać w totka.

I oczywiście jak zawsze musiało się tak zdarzyć, że musiałam jechać o piątej rano i oczywiście jedyne miejsce jakie było to podłoga. Twarde jest zdrowe na kręgosłup, owszem, ale jednak chyba wolę twardą podłogę w domu. W głębi duszy tlił mi się jeszcze mały płomyczek, że może jednak ktoś nie wsiądzie i będzie wolne miejsce w moim wagonie. Był płomyczek i po płomyczku, nie dość, że wagon pełny to i podłoga oblężona. W myślach już pożegnałam się z moim kręgosłupem, bardzo go przeprosiłam.


Musiałam chyba naprawdę źle wyglądać, bo zanim pociąg ruszył jakiś starszy pan baaaardzo mi się przyglądał. Cóż piąta rano, jeszcze nie powinno być tak źle, makijaż zrobiłam nie powinnam więc straszyć. Przez myśl mi przeszło, że to może jakiś seryjny morderca i wybiera kolejną ofiarę.... fantastycznie! Po czym facet wyciągnął coś z kieszeni i powiedział, że on może dać mi bilet na miejscówkę bo jego syn z żoną zrezygnowali i ma wolną. Zanim pozbierałam szczękę z ziemi i mózg zaczął poprawnie funkcjonować (przypominam była piąta rano! Godzina gdzie tylko zombi buszują po świecie) odpaliłam bezmyślnie, taaa i co jeszcze, przecież nie ma nic za darmo (czasem nie powinnam się oddzywać, naprawdę to grozi poważnym uszczerbkiem :D na zdrowiu psychicznym innych osób). Facet miał nieziemską minę, jakbym mu oznajmiła, że jednak świat jest płaski i stoi na czterech słoniach, które stoją na żółwiu, który płynie w kosmosie.... przebił nawet rybkę nemo. Jak tym razem on pozbierał szczękę z ziemi, posklejał ją do kupy, uśmiechnął się i powiedział, że naprawdę syn nie pojechał pociągiem, bo pojechali samochodem i szkoda żeby się bilety zmarnowały. Dwa razy nie popełniam tego samego błędu, jak dają to biorę :D Prosić się nie dam, bo jeszcze by się rozmyślił. A to nie koniec miłej niespodzianki, okazało się, że Pan sprezentował mi bilet w pierwszej klasie. Dawno nic tak miłego i bezinteresownego mnie nie spotkało :D Czasem jednak warto uwierzyć w ludzi.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wciągające plażowe piaski

Mazurek Dąbrowskiego

WC I'm lovin' it