Aniołek z piekła rodem

Dzisiaj słów kilka o bezstresowym wychowaniu i jak stresująco wpływa ono na mnie.

Miejsce akcji: autobus do Zakopanego
Czas akcji: przeklęte 14 godzin jazdy
Osoby: stanowczo za dużo

Jak już pisałam wcześniej w tym roku wakacje spędzaliśmy w Zakopanem. Jakoś trzeba było się tam dostać.  Jako, że z samochodu zrezygnowaliśmy z przyczyn wspomnianych wcześniej pozostał autobus. Pociąg niestety był za późno na miejscu i cały dzień w plecy. Zaopatrzyliśmy się w kocyki, poduszki, prowiant i filmy na tablecie co by się w podróży nie nudzić. Zadbaliśmy o każdy szczegół poza jednymi, takim, iż młoda przywlekła jakaś bakterie z pizzerii. Luby uniknął trafienia, niestety ja nie miałam takiego farta. Dzięki Bogu tego typu atrakcje przechodzę nadzwyczaj łagodnie bo inaczej chyba pozostałoby się powiesić. Dzięki dobrodziejstwu współczesnej medycyny i prochom w stylu aviomarin czułam się podczas jazdy nawet dobrze. Zawsze jest jednak jakiej ale, tutaj ale wyglądało tak, że po prochach jedyne o czym marzyłam to spać. I wszystko było by pięknie i cudownie, kocyk, poduszeczka i jazda w nocy gdyby nie drugie ale. To ale było ale nad ale, ale mega, ale nigdy nie spotykane. Ale w postaci siedzącej za mną czteroletniej córeczki mamusi, którą mamusia postanowiła wychowywać bezstresowo.
Stresująco niestety dla mnie. Nawet straszne nie było słuchanie śpiewów na cały głos nad głową. Początku zwrotki o jakimś przeklętym jednorożcu przez bite dwie godziny. Po pewnym czasie mój mózg zaczął to traktować jak typowe tykanie zegara. Kopanie w fotel przez pierwsze trzy godziny mogłoby nawet uchodzić za masaż, ale po siedmiu miałam mord w oczach. Cóż każdy powie, że to przecież tylko dziecko, trasa szatan też kiedyś musiał być dzieckiem i chyba to jego następca. Nad i za moją głową odbywała się nieustanna bitwa o soczek, picie czy nie picie, jedzenie, siedzenie i wszystko co można tylko sobie wyobrazić. Mały szatan drze się o dwunastej w nocy na cały autobus? To przecież nic strasznego! Mamusia tylko zetknęła znad telefonu aby wypowiedzieć tonem jednostajnego spokoju standardową formułkę : Wiktoria uspokój się. Po czym spokojnie wróciła do telefonu, oczywiście szanowny mały szatan nic sobie z tego nie zrobił i dalej swoje. Przez całą podróż telefoniczna mamusia tylko to potrafiła mówić, a szatan miał ją głębiej niż miejsce gdzie słońce nie dochodzi. Koło drugiej w nocy mały Antychryst postanowił pójść spać na podłodze. Już byłam szczęśliwa jakbym szóstkę w totka wygrała, ale nieee mamusia roku postanowiła kazać jej usiąść na fotelu. I oczywiście impreza zaczęła się od nowa. Po siedmiu godzinach byłam gotowa się odwrócić i poprosić żeby mamusia łaskawie zostawiła tego przeklętego bachora na podłodze skoro tak jej dobrze i się w końcu zamknęła, bo jak nie to chyba faktycznie na kogoś zwymiotuje. Z pomocą przyszedł Luby, pytając czy pomóc.
Mamusia bezstresowe wychowanie widocznie przemęczona już bezstresowym wychowaniem chętnie się zgodziła. Luby tylko powiedział basem wstań i cud się zdarzył mały Antychryst zamienił się w anioła grzecznie siedzącego na swoim miejscu. Bynajmniej spokój trwał do samego Krakowa bo tam mamusia musiała przecież obudzić potworka dwie godziny przed końcem podróży, żeby cały autobus dobrze się wybudził. Każdy kto ma dziecko wie jak się kończy budzenie rano niewyspanej pociechy, tym bardziej kiedy jest to pomiot szatana. Nigdy jeszcze nie widziałam tak wściekłych innych pasażerów, zwłaszcza, że z autobus był pełen i było dużo innych dzieci, które spokojnie zniosły podróż. Z drugiej strony sama nie wiem kto był bardziej piekielny, mamusia czy dziecko. Bo sama mamusia siedziała non stop w telefonie i tylko od czasu do czasu rzucała monotonne uspokój się. A młody szatan chyba trochę uwagi potrzebował i jakiegoś zajęcia. Wniosek taki z tego, że wychowanie to nie tylko hodowanie. Aż strach pomyśleć co z tego szatana wyrośnie, pewnie polityk 😀

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wciągające plażowe piaski

Mazurek Dąbrowskiego

WC I'm lovin' it