Wyprawa ku słońcu

Urlop - magiczne zaklęcie, które uwielbiam wypowiadać. Kto mnie zna ten wie, że zawsze zarzekam się, że kolejny urlop spędzam w domu. Będę wtedy wypoczywać, lenić się cały dzień na kanapie i oglądać filmy. W rzeczywistości wytrzymuję tak góra pół dnia, po czym wymyślam z reguły coś szalonego. Tak było i tym razem, miało być spokojnie, domowo, ale na fb przewinęło mi się zdjęcie góry Wdżar (hmm ładne !!!, hmm co to ?!!!, hmm gdzie to ?!!! oo zaraz urlop to może by tak tam pojechać ??!! a Lubego się jakoś przekona :D)

I oto sposobem odkryliśmy Pieniny pierwszy raz w życiu. Prawie osiem godzin za kierownicą nie zabiło mojego entuzjazmu i szaleństwa. Piękna pogoda, wieczór, więc nie można przegapić pierwszego urlopowego zachodu słońca w górach! Przeszukałam kilka stron i blogów w poszukiwaniu idealnego miejsca i znalazłam górę Grandeus i namiary gps na parking. Nauczeni doświadczeniem wbiliśmy się w nasze górskie ciuchy i buty i zadbaliśmy, aby w kubkach termicznych była gorąca herbata.

Wbrew pozorom niby wszędzie blisko a jednak daleko, kręte, wąskie górskie drogi zabierają dużo czasu, dotarliśmy więc praktycznie dokładnie na zachód słońca w miejsce wskazane przez gps. Tylko lekko się mu jakoś przesunęły koordynaty i mieliśmy okazję przetestować nasz samochód w opcji jazda terenowa po błocie i wręcz w pionie :D* Z braku parkingu samochód zamieszkał na chwilę na wzniesieniu. Po weryfikacji punktu wyprawy, gps pokazał, że jednak góra Grandeus znajduje się troszkę dalej, a ścieżka do niej jakieś paręset metrów przez pola. Spojrzenie w lewo i w prawo - nikt nie patrzy? - heja bieg przez pola :D A co tam, raz się żyje, Luby zaśmiewał się ze mnie jak przeskakiwałam przez grządki bokiem, żeby ich nie uszkodzić, że taki crossfit na urlopie uprawiam. Rów też nie był dla mnie zbytnim wyzwaniem, chociaż dla Lubego już ciutek tak i jego kubek termiczny będzie miał pamiątkę z wyprawy już na całe życie, ale będzie co wspominać. Jak to Luby stwierdził potem jak już jego sarni skok przez rów dobiegł końca i się pozbierał - "Tobie to tak lekko poszło jak sarence, więc nie myślałem, że to takie trudne ;P". Jednak uciekanie w dzieciństwie przed ochroniarzami, bo zawsze polazłam tam gdzie nie można np.: na budowie na coś się przydało, umiejętności jeszcze jeszcze zostały. Pola, rów no to jeszcze trzeba dorzucić mokradła, bo jak szaleć to na bogato **.  A mokradła z trawą to już ideał, żeby raz a dobrze wsiąknąć. Ale cała przeprawa się opłaciła bo wisienka na torcie, dotarliśmy w idealnym momencie, żeby podziwiać zachód słońca i góry oświetlone słońcem w całej okazałości***.




 
 * Trochę z łezką w oku, bo dwa dni wcześniej był w myjni :D
** Dlatego Luby zawsze ubiera ciuchy i buty górskie, ze mną nie wiadomo gdzie polezę :D A buty zdejmowaliśmy przed wejściem do samochodu, ilość błota itp. taka, że lepiankę by z tego wybudował
*** Dla chętnych podzielę się współrzędnymi, tylko proszę o info w komentarzu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wciągające plażowe piaski

Mazurek Dąbrowskiego

WC I'm lovin' it