Parkingowe perypetie

Miejsce akcji: Ogrody Kołobrzeg Parking
Osoby: Ja i nadpobudliwa Pani z pieskiem
Czas akcji: godz. 19

Akcja:
Parking pusty, miejsca tyle co na pustyni Mojave. Spokojnie więc sobie parkuje swój bolid. (Tutaj należy dodać że jest on ładnie oklejony firmowo - co ważne dalej). Pani z pieskiem "uprzejmie" mnie zapytuje czy czytać umiem. Niemka, Polka, czy wielki test na inteligencję TVP - myślę. Jednak pudło, pani się nakręca, że to parking ich, że nie wolno, że złe demony mnie do piekła zabiorą za to itd. Bo ona tak przy okazji bo z pieskiem stała - hmm CCTV? !! Po krótkiej acz wesołej wymianie zdań efekt oczywisty: nie ważne, że można tam drugi budynek stawiać tyle miejsca, ale to ich i koniec, bo nie i kropka, bo mój lizak i udławię się nim sam. Bo samochód oklejony, firma, bogaty jesteś, z tytułu firmy co miesiąc materializuje mi się na koncie 10000 zł taaak. Bo spółdzielnia to samo zło i ksiądz Natanek ją przeklął, ty tam mieszkasz, więc przeklęty też jesteś. Czułam że rogi na głowie mi już ciąża i ogon klapie ( po 12 godz szału wyborczego można mieć dość ) więc uprzejmie pożegnałam panią truchtającą z pieskiem pod pachą w stronę klatki (czyżbym powiedziała coś nie tak??). I udałam się przez morze pustych miejsc parkingowych do mego domostwa.

Morał: 
1. czy już jesteśmy aż tak skąpym narodem, że żałujemy drugiej osobie miejsca na parkingu, boję się myśleć o szklance cukru.
2. Palenie codzienne kadzidełek odwraca złą karmę i oczyszcza sumienie (całe zycie się uczę)
3. Skąd do cholery pieskowa dama wie gdzie mieszkam? Numer klatki, mieszkania??? Już myślałam, że poda w której klasie mi mleczna dwójka wypadła.

Homo homini lupus - czyż nie???

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wciągające plażowe piaski

Mazurek Dąbrowskiego

WC I'm lovin' it