Było i ni ma, święconka Rulezz

W tym roku przygotowując święconkę włożyłam spory kawałek chleba i aż dwie kiełbaski, bo jak szaleć to na całego. W całym harmidrze szaleństwa wielkanocnego pomiędzy jednym, a drugim garnkiem całkowicie o tym zapomniała. 

W ogóle to dużo zapomniałam, na przykład wyjąć jednej sałatki z lodówki na stół na wielkanocne śniadanie. Przez całe śniadanie gapiłam się na ten stół i nie mogłam dojść co mi z nim nie pasuje. Bo ewidentnie coś było nie tak. 

Zagadka się wyjaśniła jak chowałam potrawy do lodówki, czasem jednak dwumetrowa lodówka ma jak widać swoje minusy. W jej przestanym wnętrzu zawieruszył się pojemnik z jedną sałatką, w sumie to nic strasznego i tak zniknie dość szybko jak się moja rodzinka do niego dobierze. 



Z tego wszystkiego więc zapomniałam o zawartości święconki. Podzieliliśmy się jajeczkiem przy śniadaniu i tyle. Jakoś kompletnie wypadło mi to z głowy i tak koszyk stał sobie na blacie w kuchni, a że kuchnia wypucowana, więc robił za ładną ozdobę. Wczoraj rano na blacie znalazłam kromkę chleba. Chleb jak chleb, w myślach posłałam parę gromów w stronę Młodej i Lubego, że po sobie chleba schować nie potrafią i marnotrawstwo dobrego jedzenia czynią. Poza tym posprzątałam kuchnię, a oni mi tak tutaj bestialsko śmiecą. No nic, małego chlebowego kamulca wyrzuciłam do śmieci i zapomniałam o całej sprawie, aż do popołudnia. W końcu przypomniało mi się, że może by tak porządek ze święconką zrobić i o cholera tam kiełbasa od kilku dni leży.

Podnoszę serwetkę, kiełbasy brak. No tak oczywiście, pewnie wyżarł Luby albo Młoda wracając z kościoła. Uff nie zmarnowało się, ale zaraz się dowiem kto pożarł. Na moje pytanie które to, dwa znaki zapytania. Żadne z nich, jak twierdzą. No ale jak to było i nie ma? Kiełbaska amba fatima. Rozumiem znikające wiecznie pary skarpetek, ale żeby to już na kiełbasę się przeniosło. No nic pewnie bujają, bo nie chcą się przyznać, że zeżarli. To przy okazji opierniczę za chleb na blacie. I znowu przede mną stoją dwie rybki nemo z minkami niby aniołki. Powoli układanka zaczyna się klarować w moim umyśle. Kto pogardzi chlebem, a kiełbaską nie? Hmmm. 

Po chwili jest, oświeciło mnie, olśnienie niczym grom przygrzmociło mi z całej siły w czerep. Ha, no tak, to takie oczywiste. Czyli mamy teraz w domu jeszcze dwa święcone futrzaki. Kiełbaskę wszamały cichcem, a chlebem pogardziły. Pytanie tylko który to, żaden oczywiście się nie przyzna, nawet gdyby mówić raptem zaczął. No cóż, widać smaczna była, bo nic nie zostało. Ale jak wyciągnęły spod serwetki kiełbaski nie naruszając serwetki, cud wielkanocny jednym słowem....

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wciągające plażowe piaski

Mazurek Dąbrowskiego

WC I'm lovin' it