Powiedziało się A, więc....
Powiedziało się A, więc trzeba beknąć, czyli przysłowiowe B(ee). Czyli zaczętych rzeczy nie okładajmy na później.
CDN.... pił
Czyli saga druga historii zaproszenia na imprezkę do straży miejskiej. Po chwilowym namyśle i konsultacji z najbardziej kompetentnym i mega dobry radcą prawnym ( tutaj serdecznie Cię pozdrawiam ;P i to ani trochę nie jest krypto reklama ;P) stwierdziłam, że może jednak się do nich wybiorę. A co mi tam spacerek tylko na zdrowie mi wyjdzie.
Po konsultacji z Panem w okienku, i tutaj szok, pan strażnik miły, uśmiechnięty! Poważnie, aż normalnie dzień pojaśniał, czyli jednak można być miłym pracując w okienku, ha panie i panowie z urzędów strzeżcie się, to może być zaraźliwe. Ale do rzeczy, dowiedziałam się, że mam chwilkę poczekać, bo Pana strażnika, który się tym zajmuje jeszcze nie ma.
Waiting in progress.........
Wchodzi dwóch Panów strażników. Jeden młodszy, całkiem niczego sobie, jakbym nie była mężatką (grysie tylko cię drażnię ;P) drugi starszy, troszkę nachmurzony. W duszy więc modły zanoszę do wszelkich bogów jakich znam: piwnego, psiego, kociego, flory i innych cudów ziemskich, żeby mi się ten młodszy trafił. Chwila niepewności i bingo!
Pan zaprasza mnie do biureczka i zaczyna przesłuchanie pytaniem jaki tam jest znak. A że kompletnie nie pamiętam czy na tym parkingu coś stoi, no bo co może być za znak na parkingu, tak sama w duszy się pytam. Przecież chyba nie postawili tam zakazu postoju, chociaż Polska to dziwny kraj. No nic strzelam, P na niebieskim tle??? Uff dobrze.
Jedna odpowiedź do przodu. Kolejne pytanie już z puli tych za 200 punktów, a co jest napisane pod tym znakiem na takiej białej tabliczce. Zaczynam powoli się czuć jak na jakiś turnieju wiedzy. EEEE jakieś czarne szlaczki, wnioskuję po tym że coś jest na białym tle, więc szlaczki to szlaczki pasuje do wszystkiego. I tutaj suprise, że tylko dla mieszkańców Amicus, no dziady jedne, bogacze, parking sobie kupili. A gdzie ten amikus?? Ano w tym samym bloku co mieszkam. Hmmm ciekawe nie? Jeden blok, a ludzie tacy dziwni.
Uśmiałam się nieźle. Korzystając z okazji podpytałam, to gdzie mi wolno parkować. Tu tam i tam, a tu nie bo ci to tacy najeźdźcy. Acha, oki, niechaj im będzie. Zza rogu słyszę Panią, że też z od nas i też ta sprawa. Cóż okazuje się, że poszli pakietem, a pani z braku laku i wolnego tego strażnika, została przyjęta przez drugiego, tego starszego z chmurną miną.
Ładnie podziękowałam za informację co gdzie i jak, wiedzy nigdy za mało. Pan mnie pouczył i zbieram się do wyjścia. Kątem ucha wyłapuję rozmowę drugiej pani z chmurnym strażnikiem, że ja pouczenie tylko dostałam od tamtego pana, a ona mandat od razu. Odpowiedź zwaliła mnie z nóg, pani trafiła na nieodpowiedniego pana. Cóż jednak czasem dobrze urodzić się blondynką, mimo że ukrywam się pod innym odcieniem włosów, natura zawsze da o sobie znać :)
Ps. Serdecznie pozdrawiam wszystkich Kołobrzeskich strażników, nawet tych chmurnych :) I wcale ani to wcale nie podlizuję się, żeby mnie mandaty omijały ;P
Komentarze
Prześlij komentarz