Memory find - Wszechświat???
Są takie dni kiedy poranek mówi jasno i wyraźnie: zakop się gdzieś i nie wychylaj nosa. Czyli wszystko dookoła daje znaki, że wszystko się chrzani i papryczy, a zapewne jest to tylko wstęp do całego preludium pecha całodniowego.
Niby przesądna nie jestem, ale dzisiejszy poranek naprawdę nie napawa mnie nadzieją na lepszy dalszy ciąg dnia. Tylko czekam aż sobie coś obetnę, przytnę czy się czymś dźgnę.
Otóż cały wszechświat mnie ostrzega - nie idź kobieto do pracy! Mówię poważnie, teoretycznie nie jest to możliwe ale....
Za wycieraczką niespodzianka - zaproszenie na uroczystość tylko dla mnie w Straży Miejskiej. Taa kochana wspólnota obok mojego bloku, zawsze im gulem szarpie, że tam parkuję. Hmm i tak będę, hihihi. Bom wredna i złośliwa. Pójdę na bal do panów strażników, pobawię się, pogadam, może puszczę buziaczka i wsio. Chociaż jeszcze się zastanowię, papierowa kartka za wycieraczką w tą pogodę, niezbyt rozsądne, a rzucę monetą jak będę miała ochotę to pójdę. Ale jakby nie patrzeć wszechświat mówi mi coś.....
Wpadam do biura z uśmiechem, kartka wprawiła mnie w zacny nastrój. A zadzwonię do Lubego i podzielę się dobrą nowiną. Miły głos pani w słuchawce informuje mnie, że połączenia zostały zablokowane. Hmm toć zapłaciłam fakturę w terminie ech I just love that. Info do lubego, zadzwoń do mnie, rycerzu z odsieczą. Obiecał ustalić co i jak. No to czekając na to co dalej mam robić, bo bez telefonu jak bez ucha, oka, nosa i kolana grzebię sobie na swoim koncie u mojego zacnego operatora komórkowego. Saldo zerowe, czyli ok, więc o co chodzi? Zagłębiam się w meandry dokumentów, faktur i tym podobnych i o eureko, gdzieś tam jakaś faktura przeoczona. Taaa ale saldo zero. Logika operatorów czasem mnie zadziwia. Przelew pyk poszedł. Teraz tylko czekać aż się nade mną ulitują.
Nic, kawy bym się napiła, trzeba się troszkę podkręcić kofeinką.
Myję sobie kubeczek i jak w matrixie widzę lecącą kroplę brązowej brei na mojego nówka, sztuka bialuteńkiego trampeczka. Ech, i ty Brutusie. Taaa wszechświat ewidentnie ma mi coś do powiedzenia: idź kobieto do domu, zakop się pod kołdrą, wyłącz i tak bezużyteczny telefon i się nie ruszaj, bo może kanapa się zapaść albo kołdra chcieć udusić.
I to wszystko na dzień dobry, aż się boję czym mnie przywita przedpołudnie i cały dzień. Oczywiście nie należy tracić humoru, bo to ogólnie są pierdoły, żadna tam tragedia, ale nie wierzę w dziwne zbiegi okoliczność, a z reguły zawsze potem bywa tylko gorzej.
Ale w sumie to jestem ciekawa co jeszcze, lubię wyzwania :)
Komentarze
Prześlij komentarz