Kiełbaska z niespodzianką
Miejsce akcji: przetwórstwo mięsne czyli rzeźnia
Czas akcji: ze cztery lata temu
Osoby: Ja & różne artykuły nie koniecznie mile widziane
Ostatnio przypomniała mi się historia sprzed paru lat....
Firma już nie istnieje ze trzy lata, więc już chyba mogę sobie pozwolić na opisanie tej historii......
Swego czasu zajmowałam się obsługą IT firm. Ot coś trzeba było zainstalować, komputer się nie włączył czy inne tego typu drobne czy większe naprawy, czyli wszystko to czego Pan Konserwator z młotkiem już nie był w stanie ogarnąć.
Miałam też pod swoją pieczą zakład robiący kiełbaski, wędlinki i inne mięsne cuda. Czyli taka stacja końcowa dla krówek i świnek. Często tam spędzałam dużo czasu, bo Pan Menadżer lubił zabawy młotkiem, a jak co do czego to ratuj ! pomocy ! nie działa, a tutaj tyle pracy.
No nic, więc siedzę sobie przed starym złomem, który miał już z dziesięć lat lekką ręką ( polityka firmy głosiła, po co kupować coś nowego skoro to jeszcze dycha), złom lekko dycha, zwłaszcza po ingerencji kolesia z młotkiem. Nie ma lekko, zwłaszcza, że młotkowy powiedział pracownicy, która na tym złomie pracuje, że jak ten padnie to on ma parę jeszcze na strychu, żal mi się kobieciny zrobiło, więc staram się to ustrojstwo jakoś zreanimować. Lepsze to niż odra ze strychu.
Na to wszystko wpada jak burza kierowca i od progu z hasłem, że będzie się działo. Mimowolnie staję się światkiem całej historii. Otóż firma wygrała parę przetargów, w tym przetarg dla szkoły policyjnej w pewnym mieście. I do tej to szkoły wysłali kiełbaskę z prezentem. Przyszły funkcjonariusz po rozkrojeniu swojego śniadania znalazł piękny woreczek foliowy, czyli kiełbaska z wkładką.
Myślałam, że rozpęta się bieganie, panikowanie pt.: "Jezu i co teraz będzie???". A tutaj nic. Cisza. Wszyscy to przyjęli spokojnie, ba nawet informacja, że pada deszcz na nich większe wrażenie wywarła. Podpytuję więc skąd ten spokój. Na to pani technolog opowiada mi dwie historie, myślicie, że woreczek foliowy to jest hardcore, ee nieee, są lepsze niespodzianki.
Jeżeli lubicie mięsko, kiełbaskę itd. nie czytajcie dalej.....
Historia pierwsza.
Mięso na wędliny miesza się w dużych, a nawet ogromnych mieszalnikach, tudzież siekaczach, wyposażonych w ogromne noże tnące. Takie przemysłowe cudo. Większość wędlin i wyrobów robi się tak samo. Wrzucamy mięsko i dosypujemy odpowiednie proszki: aromat podwawelskiej, aromat dymowy, itd. Czyli kiełbaska w proszku. I tak oto otrzymujemy różne kiełbaski, wędzona nawet koło dymu nie stała. A jak panu który wsypuje te proszki do mięska i przy tym sobie pali papieroska, wpadnie kiepek do mięska, to myślicie, że będzie szukał. A po co. Wróci z reklamacją od klienta. I nie raz tak było, że kiepki i inne cuda wracały, więc woreczek foliowy to nic.
Historia druga.
Jak wam jeszcze mało. To zgadnijcie po co był im wykrywacz metalu.
Otóż na zakładzie pracowali też praktykanci. I dorzucali też wszelkiego rodzaju proszki do mięska. I taki to jeden poszedł coś niechcący oprócz proszku wrzucił w do mieszadła i postrzępił noże, że poodpryskiwały końcówki. I co młody inteligent zrobił, poszedł na zwolnienie chorobowe nikomu o niczym nie mówiąc, bo jeszcze go obciążą kosztami. Nikt nie zwrócił uwagi, że noże obstrzępione i mięsko poszło na produkcję. Dopiero dwa dni później przy ładowaniu kolejnej partii mięsa odkryto niespodziankę. I co teraz. Roztropny przedsiębiorca przecież nie wyrzuci mięsa za paręnaście tysięcy. Ależ tak, już wiecie co zrobili. Wykrywacz metalu i heja na chłodnię szukać po wyrobach.
Nigdy nie przepadałam za mięskiem, ale po tym co słyszałam i widziałam sama, ja podziękuję.
Komentarze
Prześlij komentarz