Pichcić każdy może....

Jak to jest niech mi ktoś powie, że panuje wszechobecne przekonanie, że jak facet coś ugotuje to jest ciotą??? Nie mówię tutaj o kucharzach z zawodu. Chodzi mi o zwykłego faceta, który na co dzień pracuje w biurze, na montażach itp.

Skąd takie przemyślenia z mojej strony? Ano ostatnio byliśmy u pewnych państwa, znaczy się powiedzmy, nie znajomi ale nie obcy. Więc gadka, szmatka, srutki tutki, mój luby się mną chwali, że pomagam w remoncie, że tynk położę, że pomaluję itd. Czyli żona cud, miód i nie tylko leży i pachnie. Myślę sobie to się też nim pochwalę, że boskie ciasto marchewkowe upiec potrafi. 




Zamiast aplauzu, usłyszałam od części męskiej, że csiii, że mam takich rzeczy nie mówić. To nie męskie, ciotowate i w ogóle bleee. Facet nie powinien gotować, nie i basta, nie bo nie, bo kobieta w domu gotuje. No ok, ale mój luby od czasu do czasu coś wygrzebie w necie, i upichci. Bardziej na zasadzie kulinarnego eksperymentu, z resztą on lubi eksperymenty. Czyli co powinnam mu mówić Luba ma??? 



Hmm, a mnie się wydaje, że kobiety lubią, jak od czasu ich mężczyzna coś dla nich przyrządzi. Niech to nawet będzie głupia kanapka. Zrobione przez kogoś smakuje lepiej, zwłaszcza od serca.

Więc drodzy Panowie, taki malutki apel ode mnie. Ugotujcie swojej lubej od czasu coś, męskie ego na tym nie ucierpi, a luba na pewno doceni i odpowiednio się odwdzięczy :)


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wciągające plażowe piaski

Mazurek Dąbrowskiego

WC I'm lovin' it