Pociąg pociągiem koleje pogania
Więc cóż stało się. Kowalski ustalił opcje, spakowaliśmy się i w drogę.
Pierwsze znaki na niebie i ziemi jednak nie zapowiadały szczęśliwej podróży. Najpierw luby odśnieżając Hanię złamał jej antenkę. Potem zapomniał mi powiedzieć, że zamek od strony kierowcy zamarł. I cóż, że kobieta ze mnie jak Wiking to pchając kluczyk do dziurki solidnie go zagięłam.
Uff dzięki bogu zrobiłam to już przy stacji, gdzie truptaliśmy na pociąg. Ni mniej ni więcej postanowiłam się tym nie przejmować, wrócę będę myśleć co z tym fantem zrobić.
Obładowani jak osiołki juczne, bo przecież ja nie mogę jechać bez prowiantu, a nóż widelec się pociąg w szczerym polu zatrzyma. Osiem kanapek to minimum i termos pełen gorącej herbaty. Do tego coś słodkiego, coś ostrego i mamy piękny pakunek do targania.
W drzwiach pociągu powitał nas pan konduktor. Oczywiście widząc bilet kupiony elektronicznie, poprosił o potwierdzenie tożsamości dodając z uśmieszkiem nadziei, że jak nie ma to trzeba będzie zapłacić.... taaaaaa..... niedoczekanie twe, masz dowód, a jak mało to może jeszcze paszport, prawo jazdy czy kartę biblioteczną, hihihi.
Zupełnie nie rozumiem dlaczego ludzie narzekają na to, że w pociągach jest za zimno. Przecież to jest darmowa sauna. Po otworzeniu drzwi do przedziału, powinnam wyjąć maczetę i w ścianie gorącego powietrza wyciąć sobie drogę do swojego miejsca. Pierwsze oczywiście co zrobiliśmy z lubym to otworzyliśmy okno na oścież, co w sumie nic nie dało. Cóż trzeba jakoś przeżyć do czasu aż ruszy i się trochę przewietrzy.
Czas więc obejrzeć co my tutaj mamy. Rzadko bywam w tego rodzaju środkach transportu, więc kupując kuszetkę bez pościeli nie liczyłam na znalezisko które odkryje na swoim powiedzmy to łóżku. Otóż moi kochani ni mniej ni więcej znalazłam jednorazowe prześcieradło, ładnie opakowane w plastikową torebeczkę. Tylko na cholerę mi to prześcieradło jak to wagon bez pościeli??? Patrząc na to obiektywnie wolałabym jednorazową poduszeczkę czy koc.
Luby jak to luby wszędzie wciskał palce, wszystko włączał i wyłączał i odkrył kontakt. Taki zwykły z dziurkami w które to wciska się te bolce od ładowarek i innych prądożernych cudów. Długo nie myśląc wcisnął tam swoją ładowarkę i postanowił sprawdzić czy mu telefon naładuje. Tutaj nasze zdziwienie przeszło wszelkie wyobrażenia. Nic nie wybuchło, iskry nie poszły, świat nie runął w posadach, telefon najnormalniej zaczął się ładować. No nie ma to jak postęp..... Ba nawet lampki do czytania działały! Szok i niedowierzanie.
Pociąg ruszył... więc witaj przygodo!!!
Komentarze
Prześlij komentarz