Zagruchaj mi koteczku
Słoneczny poranek. W najlepsze leżę sobie w łóżeczku pod milusią, cieplutką kołderką. Przez szparę w roletach przesącza się słońce i rozświetla sypialnię. Jak mi się nie chce wstawać, ale oceniając jak mocno słońce świeci, to już pora.
Z przedpokoju słyszę gruchanie kota. Tak, nie mruczenie czy miauczenie tylko gruchanie. Starszy sierściuch przejawia dwie opcje, nasłonecznianie i wciąganie. Czyli 99% leży na słońcu w salonie, a 1% to siedzi przy misce. Za to młodszy, półroczny, ma dziwne nawyki. Oprócz trzeszczenia, grucha w najlepsze. A co jeszcze bardziej ciekawe, jego gruchanie ma sens, czyli jeżeli coś chce to robi to w sposób - rusz dupsko, a jeżeli jest nieszczęśliwy, to brzmi tak jakby mu powiedzieli, że czas wyczesać futro. To gruchanie jest nawet zabawne, dopóki nie brzmi jak pretensja. Więc słyszę gruchanie. Ale zaraz zaraz, on nie grucha bez powodu. W domu nikogo nie ma, wszyscy poszli sobie do pracy lub szkoły, ja się więc lenię, ale dlaczego ten przeklęty kot grucha? Co sam ze sobą gada? Kocia schizofrenia czy jak, ja wariat jestem, czyżby kto z kim przystaje??... nie no nie popadajmy w szaleństwo....
Cholewka, zauważył, że nie śpię, no to żegnaj miłe wylegiwanie się w łóżeczku. Wbił na łóżko z opcją trzeszczę, kot on. Damn it. Ale czym on się tak bawi? No niech go diabli poniosą, znowu zajumał moje gumki do włosów. Jak koci gumkowy narkoman. Cholera jasna, tym razem schowałam je na pralce, w kosmetyczce i tam je znalazł. Zupełnie nie wiem jak on to robi. Już pomysły mi się kończą. Szufladę sobie otwiera, ba nawet w osłonce w doniczce je znalazł jak mu schowałam. Nic, trzeba mu je zabrać, bo na ślinę włosów nie złapię. Taaa, super, rozgruchał się w najlepsze z pretensją i rozpaczą. Jezuu gdzie to to ma przycisk wyłącz. A chciałam tylko pobyczyć się w łóżku rano. No dobra niech mu będzie, mam dwie, to mu jedną oddam, a niech ma. Może przynajmniej przestanie gruchać i będę mogła troszkę jeszcze skorzystać z lenistwa.
Rzuciłam mu gumkę do przedpokoju, a niech tam się sierściuch bawi. Damn it, wiedziałam, cholera, zapomniałam. Zdarza się, przecież on aportuje. Tak tak, kot aportuje. Wiem, że to dziwne, ale on tak ma i już, mało tego, to jego ulubiona zabawa. No to bata na siebie ukręciłam, zaraz wróci. I wrócił, gruchając położył gumkę przede mną, baw się, bo cię zagrucham na śmierć. Jezuuu i tyle z mojego cieszenia się łóżeczkiem, bo on tak potrafi z godzinę. Rzuć, ja ci przyniosę, ty mi rzuć. Nie rzucisz będę gruchał. A nie daj bóg zgubi gdzieś swoją gumkę, jezuśku to jest tragedia. Łazi to to potem za mną i grucha, żeby mu znaleźć, więc lepiej się pobawić i szybko zmyć się do pracy :)
Tylko najpierw trzeba ogarnąć łazienkę, i tutaj kolejna przeszkoda. Gruchacz nauczył się, że w umywalce jest woda, a jako dziwny kot, on się wody nie boi. Ładuje więc swój futrzasty zad na umywalkę, załącza opcję gruchacz i wymusza włączenie wody.
Za nic człowiek nie skorzysta z lustra nad umywalką. Tak więc teraz tapetę na twarz wykonuję w przedpokoju, dobrze, że w szafie jest lustro, bo tak w ciemno mogło by być drastycznie. Powie ktoś mocniej odkręć wodę to ucieknie, nieee eee nie ma opcji, mówiłam on lubi wodę. Dzięki bogu nie trawi pasty do zębów. Jeden niuch i wygląda jakby dali mu spiryt do powąchania. Ząbki więc jeszcze da radę ogarnąć. I broń boże nie wolno odkładać gumki do włosów na pralkę, która stoi za mną. Raz tak zrobiłam, rozczesałam futro, odwracam się, a sierść już siedzi na pralce z moją gumką w pysku. Więc strzeż się człowieku.
Ha wyjście z domu też nie jest taką prostą sprawą. Futrzak siedzi i grucha, jakby zawodził, nie zostawiaj mnie nie wychodź. Też trzeba było coś wymyślić, zawsze w pogotowiu mam smakołyki dla kota, rzucam mu do salonu i co prędzej uciekam z domu. Do czego ten świat doszedł, żebym przed własnym kotem uciekała, masakra. Gorzej jak czegoś zapomnę i muszę się wrócić, to schemat rzut smakołykiem powtarzamy od nowa. A za drzwiami znowu cisza i spokój. W duszy tylko współczuję starszemu kotu, bo on teraz z gruchaczem w domu został, he he he.
Komentarze
Prześlij komentarz