Poszukiwany/poszukiwana w szpitalu
Pozostając w klimacie leczenia, lekarzy i służby zdrowia, przypomniała mi się historia, która przydarzyła się mnie i mojemu lubemu dość niedawno. Nie będzie krwawo :)
Było już późne popołudnie. Luby przyszedł do mnie do biura i pokazuje mi swoje oko. Oko jak oko, czerwone jak u królika z powodu nadużywania komputera. Ale pokazuje, że nie, nie o to chodzi. Tylko o tą taką krotkę przy spojówce. A faktycznie, jakby mu tak dziwnie powieka spuchła, tak na 50%. Jedna część normalna, druga jakaś taka większa. Jakby się nie mogła określić, spuchnąć czy nie. Okulista ze mnie marny, więc jak się nie znam to nie grzebię, zwłaszcza, że w pracy mego lubego oczy to podstawa. Brak nóg czy rąk jakoś da się ogarnąć, ale ślepy informatyk??? To chyba by nie przeszło.
No nic, patrzę na zegarek, późno się robi, no nic pojedziemy na dyżur lekarski, dadzą mu jakieś kropelki czy maść i po sprawie. O naiwna ja istota.
Zanim się zebraliśmy było dość późno, coś koło 22. Podjechaliśmy pod placówkę cudów wielkich, czyli pod miejski szpital. Stajemy pod drzwiami, gdzie zawsze przyjmował lekarz dyżurny. Tutaj muszę wyjaśnić, że w naszej cudownej, nadmorskiej miejscowości, czysto turystycznej, po godzinie 18 przyjmuje tylko jeden lekarz na miasto i okolice. W lato jest naprawdę wesoło, a i w dodatku on też obsługuje wizyty domowe i stwierdza zgony itp. Wracając do sedna, stoimy przed drzwiami, a one zamknięte na głucho, czyli wszędzie głucho, wszędzie ciemno, co to będzie itd... Jednak jest światełko w tunelu, kartka, że idź człowieku na izbę przyjęć. W sumie to za rogiem, na pogotowiu, to popełzniemy, co nam szkodzi.
Wejście jest jedno, to samo dla pogotowia itd, taki podjazd do góry itp. wszędzie to chyba wygląda tak samo. Za drzwiami duży przedsionek itp. Wchodzimy więc, rozglądamy się dookoła i stwierdzamy co następuje: na ścianie na przeciw wisi telewizor w którym leci program z 24 w nazwie, po prawej nikogo, po lewej nikogo, na dole nikogo, na suficie nikogo. Pusto, jak z horroru, gdzie sceną jest szpital. Stoimy tak na samym środku szukając jakiej kartki czy czegokolwiek co nas pokieruje, gdzie ten lekarz dyżurny przyjmuje. Nikt się nie pojawia, nikt się nami nie interesuje, pusto i głucho. A jakbym tak krwawiła, podźgana jakąś maczetą, wczołgałabym się na ten hol, padła i zmarła oglądając newsy w tv, przynajmniej bym się nie nudziła konając, nikt by się mną nie zainteresował.
Po chwili poszukiwania namierzyliśmy kartkę z napisem: do lekarza i strzałką. Taaa tylko jakiego lekarza, bo o ile wiem to w szpitalu lekarzy jest mnóstwo. A co nam szkodzi pójdziemy za strzałką. Przeszliśmy cały długi korytarz, zgodnie ze wskazaniem strzałki, na końcu następny hol i pusto.
Łażąc tak nadal nikogo nie spotkaliśmy. Zaraza ich wybiła czy jak czy może w tv leci jakiś mecz o którym nie wiem??? W oddali ujrzałam nadzieję, znaczy się nieeeee nie żadną pielęgniarkę czy lekarza, tylko sprzątaczkę. Może ona wie gdzie ten lekarz przyjmuje. O dziwo wiedziała, w połowie tego długiego korytarza powinniśmy wejść we wnękę po prawej stronie. Sami mieliśmy się domyślić, tadam.
W tył zwrot. Faktycznie wnęka jest, taka mroczna, bo tylko oświetlona lekkim niebieskim, ledowym światłem, cudownie. Po lewej uchylone drzwi, gdzie ktoś próbuje ducha wyzionąć, albo kroją go żywcem, dźwięki jak z dobrego horroru. Po prawej zamknięte drzwi, a nad nimi zapalona lampka - nie wchodzić, trwa badanie. Rozłożyliśmy więc siedzonka zamontowane na ścianie, takie jak w kinie i siedzimy. Pacjent za drzwiami po lewej nadal próbuje skonać. Nadal tylko sprzątaczkę widzieliśmy. Siedzimy i siedzimy. Światełko się pali i nic się nie zmienia. Gapimy się w te drzwi. O po lewej stronie drzwi zauważyliśmy domofon. Coś na nim jest przyklejone, przybliżam nos i czytam mikro literki - Proszę nacisnąć 1. Hmmm naciskamy. Rozlegają się kroki w trepach, specyficzny drewniany stukot. Daleko te drewniaki były, bo szły i szły. Do drewniaków za chwilę dołączyła głowa przez uchylone drzwi. Głowa rzuciła tylko - co jest i dowód osobisty. Luby streścił więc co mu leży na wątrobie, w sumie to na oku, ale lekarz to lekarz. Głowa z trepami wzięła jego dowód i zniknęła za drzwiami. Czekamy dalej....
Bilans nadal ten sam: widzieliśmy przez ten cały czas tylko sprzątaczkę, i głowę z trepami.
Po jakichś dziesięciu minutach pojawia się ponownie głowa z trepami. Podaje dowód i kartkę, dorzuca jeszcze - na okulistykę. Wow szybka diagnoza, bez badania w półmroku. No proszę głowa normalnie ma jakieś nadprzyrodzone zdolności, że lubego tak od razu na okulistykę. Chyba, że służba zdrowia w końcu zainwestowała w szklane kule. Okulistyka na piątym piętrze, pojedziemy windą, która jest za rogiem.
Szwędamy się tak po szpitalu z godzinę już, nadal spotkaliśmy tylko sprzątaczkę i głowę z trepami. Nikogo poza tym, mimo, że już jesteśmy na piątym piętrze. Z jednej strony oddział okulistyczny z drugiej jakiś inny. I co i tutaj też nikogo nie ma. No żywej duszy. Weź człowieku skonaj, to może rano cię ktoś odkryje. Wszystkie drzwi pozamykane na głucho. Jest już koło 23, nie będziemy przecież dzwonić na oddział, pacjenci śpią, teoretycznie, jeżeli ktoś tam jest. Luby w tył zwrot do głowy z trepami, zapytać się czy to tutaj, bo nikogo nie ma. Ja poczekam na górze, co mi może grozić, że mnie workowe buty zaatakują, czy umrę z nudy.
Po paru minutach wraca luby, tak trzeba dzwonić na oddział. Bilans nadal nikogo nie spotkaliśmy. Dzwonimy więc. Po chwili pojawia się pani doktor z panią pielęgniarką, Jednak ktoś tu jeszcze jest. Szybkie badanie, polukały, popatrzyły, dały maść i spadać do domu.
Bilans. Łaziliśmy po szpitalu ponad godzinę, wzdłuż i wszerz i nawet w pionie. Nikogo oprócz sprzątaczki, głowy w trepach i pani okulistki z pielęgniarką nie spotkaliśmy. Przy czym na te ostatnie trzy panie trzeba było zadzwonić. Teraz konaj człowieku, wpełznij na pogotowie, to jak ci szczęście będzie sprzyjało, zobaczy cię sprzątaczka, tylko czy mopem i środkami odkażającymi ci pomoże, wątpię.
Zbliża się lato, przyjadą turyści. Już widzę ich łażących w tą i z powrotem po korytarzach w szpitalu, gdzie nie wiedzą, gdzie iść i gdzie pomoc znaleźć. To dopiero będzie istna sceneria do nakręcenia horroru.
Ps. A ja postawię przed pogotowiem budkę z napojami i fast foodem, głodni, zagubieni turyści, czysty zysk :)
Komentarze
Prześlij komentarz