Happy urodzinowo
Miejsce akcji: dom
Czas akcji: zimowe popołudnie gdzieś koło 24.12
Osoby: Ja & my luby & mamiucia mego lubego
Czas akcji: zimowe popołudnie gdzieś koło 24.12
Osoby: Ja & my luby & mamiucia mego lubego
Siedzę i rozważam nad tym co kupić każdemu pod choinkę od Mikołaja, co ugotować na święta i dlaczego jeszcze nie mam choinki. I tak przypomniała mi się historia kompletnie nie związana ze świętami, ale zabawna.
Urodziny mojego lubego. Jego mamucia, a ma teściowa zadzwoniła (jak zawsze z resztą) złożyć mu życzenia. Wchodzę z kuchni do pokoju i widzę mojego lubego turlające się ze śmiechu po kanapie. Pytam się więc szanownego małżowinka, co go tak rozbawiło, że prawie się nie udławił. Na to miłość mego życia opowiada mi jak to jego mama oprócz złożenia życzeń, bardzo mu wypominała, że on o jej urodzinach i świętach nie pamięta itp.
Małą podpowiedzią powinno być, dlaczego braliśmy ślub w walentynki. Niee nieee, że to niby romantyczne czy coś w tym stylu, tylko mój luby to by własnej głowy zapomniał, a tak mam pewność, że mu czy to w radiu czy w tv przypomną. Tak więc, mamusia mu tam peroruje, na co przytacza argumentację, że o urodzinach swojej teściowej (czyli mojej matuli) to mój luby zawsze pamięta. No cóż, faktycznie, normalnie jest to powód do niepokoju lub słusznych zażaleń. Mój luby na to dusząc się prawie ze śmiechu, lecz starając zachować stoicki spokój, przypominał swojej matuli, że przecież on i moja mamusia mają urodziny tego samego dnia, a co za tym idzie zapomnieć jest trudno.
Komentarze
Prześlij komentarz