2 grudnia - ech
Miejsce akcji: Bliżej nie określone, to tu to tam
Osoby: Ja i wszyscy inni
Czas akcji: dziś, przeklęty 2 grudnia
Czas akcji: dziś, przeklęty 2 grudnia
Uprzedzam, że będzie marudnie, czysta esencja narzekania.
02.12 i Święta Bożego Narodzenia są to dwa okresy, daty, których szczerze, całą duszą, ciałem nawet paznokciami nienawidzę. Święta Bożego Narodzenia jeszcze kiedyś dało się przełknąć, chociaż po zastanowieniu nie jestem do końca tego taka pewna. Albo siedzisz przy stole z połową rodziny i zawsze ktoś modli się żeby druga osoba zadławiła się karpiem, albo dorsz zmartwychwstał i podgryzł mu gardło. Ale dobre miny i prezentacje pełnego uzębienia mają wszyscy. Ot taka polska uprzejmość. Albo spędzasz święta w gronie dwóch lub jednej osoby i tęskno wyglądasz rodzinnych świąt z rodziną jak z obrazka jak w Kevinie samym w domu. Zaznałam jednego i drugiego i mogę powiedzieć, że za świętami nie przepadam. Ale dlaczego data 02.12. No cóż, dzień moich urodzin. Dlaczego przeklęty. Nie nie żałuję, że się urodziłam, to jedyny argument który przemawia za. Ale reszta to po prostu tragedia.
Punkt pierwszy życzenia. Uprzejmie usunęłam datę urodzin z fb, bo idiotyzmem było dla mnie otrzymywanie wpisów na tablicy, pisanych w większości bez zastanowienia. Fb podpowiedziało, to klepnie się naj naj i z głowy, będzie, że pamiętałem/am. Ale i tak najbardziej lubię życzenia smsowe, na przykład dostajesz takiego suchara smsa w stylu naj naj od osoby, która za Tobą nie przepada. I zastanawiasz się w duszy, odpisać kurtuazyjnie: ależ dziękuję blabla, czy zrobić sobie prezent urodzinowy i napisać co naprawdę myślisz, czyli: wow przypomniałeś/aś sobie o mnie, gratulacje, ale wiesz zrób mi prawdziwy prezent i napisz co naprawdę myślisz, bo ja ciebie nie lubię itd. Może by tak zaszaleć i powiedzieć wszystkim wszystko w końcu to jest dzień moich urodzin, a na solenizanta nie wolno krzyczeć i się złościć. Cholernie kusząca myśl.
Punk drugi prezenty. To jest oczywiście temat rzeka. Sam rachunek prawdopodobieństwa mówi, że nie ma możliwości, aby każdy trafił w mój gust. I tutaj z jednej strony należy przecież być wdzięcznym za sam fakt pamięci i chęci obdarowania mnie i zrobienia mi przyjemności. Tylko co w przypadku, że ja za bardzo kłamać nie umiem. Spędzam poranek na ćwiczeniu zdania: Jaaaki pięknyy, ojeeej dziękujęęę. Ale i tak wychodzi mi to beznadziejnie i sztucznie. Efektem poczucie winy, rozterki i ogólnie masakra teksańską piłą. Z lubym opracowaliśmy sposób na zasadzie ja Ci wcześniej powiem co mi się podoba, a ty mi to kupisz, albo wycieczka do sklepu i sama sobie wybieram coś pięknego, a on płaci. Dlatego właśnie wolę nie otrzymywać prezentów :) Wolę ciekawe i pomysłowe życzenia, nie na fb oczywiście.
Punkt trzeci impreza. Nie zrobiłaś imprezy? Jak to? A tak to normalnie, bo nie każdego chcę zaprosić, a nie wypada tak po polsku nie zaprosić, więc nie zapraszam nikogo. Wolę z moim mężem wypad do restauracji niż opracowanie fotorelacji na fb jaka to fajna impreza u mnie była. Ze sweet fociami stołu, widelców, noży, butelek, podłogi.
Punkt czwarty zaskoczenie i szczerzuś. Wszyscy są cholernie mili, nienaturalnie, dziwnie. A nie daj bóg ktoś nie wie i go to nie obchodzi, że masz dziś urodziny, ale niechcący przy nim wspomnisz. Efekt - pudełko wazeliny poczułoby się zawstydzone. I achjoje i ojeje że nie wiedziałem, że przepraszam bla bla bla. Spoko nie musiałeś/aś wiedzieć, dzień jak każdy inny, po co od razu operetka.
Punkt piąty sarkazm. Jak widać na załączonym obrazku, zero zabawnego nastroju, tylko sarkazm. Ta data ma na mnie magiczny wpływ. Totalnie sarkastyczny. Najbardziej uwielbiam jak to jest weekend, gdzie mogę w spokoju się zakopać w domu z gorącą czekoladą i dobrą książką :)
Ps. Dopiero 10 rano, coś czuję że pod wieczór będę już tylko warczeć :D
Komentarze
Prześlij komentarz