Alergia miodem i mlekiem płynąca.
Powroty są zawsze najtrudniejsze. Najbardziej te po dłuuugim wolnym. Było miło i przyjemnie, a teraz trzeba nadrobić to co zaległe. Teoretycznie powinnam przystąpić do pracy z nowym świeżym zapasem energii. Nic z tego.
Pożegnawszy się z mlekiem i miodem, którymi mi życie błogo płynęło, przywitałam się z tabsami antyalergicznymi. Jak miło się nie drapać i nie rozglądać w poszukiwaniu czegoś do drapania. Z drugiej strony zastanawiam się czy ten słoń unoszący się przede mną jest żywy. Czy to zjawa, sen, czy zgodnie z informacją na ulotce powinnam się skontaktować z lekarzem? Słoń jest jak na razie różowy, poczekam aż zacznie do mnie mówić, wtedy rozważę ewentualną poradę.
Chociaż mnie już chyba nic nie pomoże :)
Drugi efekt uboczny tabletek any drapaniowych jest ciekawszy. Wieczorem czuję się jak zastrzelony struś pędziwiatr. Biegam, biegam jak na spedzie i pach, chrrr już mnie nie ma. W nocy sny takie, że nie jedna kryminalna powieść wymięka. Rano jak w śpiączce, ziewww, spaććććć, kontakt zerowy (chociaż tutaj podejrzewam, że chciałabym się dowiedzieć co będzie dalej w śnie). A cały dzień jak na haju, miło, śpiąco, błogo, spokojnie, kocham wszystkich ludzi, hehehe.
ps. chrrrr, ziewww, chrrrr.
Komentarze
Prześlij komentarz