Siedmiomilowe buty
Miejsce akcji: Trzewikoland
Osoby: Ja, luby & siedmiomilowe buty
Czas akcji: niedawno
Osoby: Ja, luby & siedmiomilowe buty
Czas akcji: niedawno
Pech chciał, że jak to zawsze bywa siedmiomilowe buty mojego lubego odmówiły współpracy. Ni mniej ni więcej po dwóch miesiącach współpracy złożyły wypowiedzenie ze skutkiem natychmiastowym, swoją decyzję motywując tym iż się totalnie rozkleiły.
Jako że zbytnio nie znam się na buciej psychice, postanowiłam je posłać do specjalisty. Poprosiłam więc mego lubego, aby je troszkę dopieścił, bo trzeba będzie je do buciego psychologa posłać, aby coś z tym rozklejeniem poczynił. Luby poczynił starania o które je prosiłam, ba nawet je ładnie w oryginalne pudełeczko zapakował. Teraz wystarczyło tylko znaleźć papierek z numerkiem, czyli ich akt urodzenia. Po przeszukaniu tysiącu miejsc pt.: Na pewno tutaj to położyłam, żeby nie zgubić, chcąc nie chcąc musiałam przenieść swoje poszukiwania poza rejon domu.
W samochodzie znalazłam parę rzeczy których szukałam od dawna, ale aktu urodzenia siedmiomilowych butów niet. Jako, że zapalony ze mnie detektyw niczym słynny od fajki czyli pan Holmes, nie poddałam się tak łatwo.
Oczywiście jak to z reguły bywa, po tygodniu poszukiwań, przekopanych stertach papierów, gdy już zastanawiałam się czy mi bliżej do surykatki czy kreta, papierek odnalazł się w najmniej oczekiwanym miejscu, czyli w pudełku z butami. Naprawdę bardzo się uśmiałam, HA HA HA.
Jako kochana małżonka, postanowiłam wyręczyć mojego lubego i zawieźć jego siedmiomilowe trzewiki za niego do buciego psychologa. Wkroczyłam więc dumnie do miejsca gdzie można nabyć nowe trzewiki i gdzie można przekazać te z problemami, dumnie dzierżąc pudełko i papierek przed sobą.
Pani przyjmująca bucich pacjentów, popatrzyła, poloookała, pooglądała itd. długo by wymieniać i tonem nie wyrażającym woli negocjacji oznajmiła, że faktycznie trzewiki rozklejone, ale podeszwa brudna. Dźwięk mojej opadającej szczęki było słychać chyba aż na Karaibach, a w Chinach za pewne odnotowali lekki wstrząs ziemi, poza tym takiego karpia to by nawet się świąteczny karp nie powstydził. Jeszcze raz sobie w myślach powtórzyłam, czy aby się nie przesłyszałam, bo to różnie bywa, ale niee dobrze słyszałam, podeszwa trzewików jest brudna. A jaka do cholery ma być??!!! Różowa, fioletowa, lśniąca jak blat w kuchni???!!!! Jeszcze nie widziałam, ktoś pucował chodnik. No cóż, pozbierałam szczękę do kupy i grzecznie potruchtałam do samochodu, luby musi więc zabrać swoje trzewiki do kąpieli, tylko pytanie czy to ich bardziej nie rozklei???
Ps. Wniosek nasuwa mi się jeden, obecnie w butach nie należy chodzić, trzeba w nich latach, albo najlepiej niech leżą w gablotce za szkłem, bo nie daj bóg się lekko ubrudzą.
Pps. Podeszwa prawie czysta bo luby wcześniej ją przetarł, ale jak widać prawie robi różnicę :)
Komentarze
Prześlij komentarz