Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2015

Mazurek Dąbrowskiego

Obraz
Czy zmiany są dobre? Teoretycznie jeżeli idą w dobrym kierunku są jak najbardziej wskazane. Ale jeżeli dochodzi do świętokradztwa pieczenia piernika w czerwcu i podawania go z bitą śmietaną, to zaczynam się poważnie zastanawiać czy, aby nie jest to zły kierunek. Chociaż dopóki nie zobaczę choinki z bombkami i nie usłyszę hohoho to wiem, że to nie listopad jeszcze i wiem, że zawsze może być gorzej, można stworzyć mazurka na przykład, albo upiec mazurka Dąbrowskiego, to dopiero byłby wyczyn sam w sobie.  Sam Einstein powiedział, że nie ma ludzi znających się na wszystkim, każdy ma swoją dziedzinę i jak to się mówi co za dużo to niezdrowo. Tyczy się to również upiększania swojej osoby. Nie potrafię zrozumieć co jest takiego fascynującego w murzyńskich ustach, ups przepraszam, poprawność polityczna jest, afroamerykańskich ustach, że mnoga ilość kobiet, pcha sobie w nie co się da, żeby tylko były wielkie. Smarowanie pieprzem cayenne czy kapsaicyną to obecny hit, gdzie tam j...

Blisko, bliżej znaczy słownik

Obraz
Koniec roku szkolnego. Młoda się ogarnęła i czerwony pasek jest. Jak to zwykle bywa i nagroda pewnie będzie. Już się cieszyłam, że coś ciekawego poczytamy. Wpada młoda do mnie do biura po zakończeniu roku i prawie mnie o zawał nie przyprawiła jak położyła swoją nagrodę na stoliku. Sądząc po gabarytach nagrody, cieszę się, że jeszcze mam stolik. Aż żem podskoczyła na to łup. Paczam o tam tomiszcze na jakieś tysiąc stron. Myślę sobie co to? Trylogia czy jak? ?? Podchodzę i przyglądam się. A to ni mniej ni więcej słownik wyrazów bliskoznacznych. Na co jej to? Czyżby s szkole zapomnieli, że istnieje internet, a może była wyprzedaż w księgarni książek, które się nie sprzedają. Jedyna pociecha, że jak nadejdzie zima tysiąclecia lub ewentu...

I koń malować może

Obraz
Dzisiaj o tym, że wirtuozem i artystą nie każdy być może, ale nawet koń malować umie, czyli Młoda i szkoła. Już jutro koniec przygody Młodej ze szkołą numer trzy. Jakoś zbytnio nie zżyliśmy się z tą szkołą, gdyż aż nadto powodów do tego dała nam sama szkoła, ale do rzeczy. Jakieś dwa tygodnie temu, parę dni przed ostatecznym wystawieniem ocen, sprawdzam sobie ocenki młodej w elektronicznym dzienniku. Lecę od góry do dołu i jest w miarę ok. czwórki, piątki nawet parę szóstek wyłapałam. Mój wzrok zatrzymuje się na plastyce, oceny 5, 5, 1, 1, 1, 1. No ok, może moja latorośl nie jest Picassem, ale teraz można namalować nawet dwie kropki, jedną czerwoną, drugą mniejszą niebieską i już jest się sławnym artystą, którego prace wystawia się w galerii, a krytycy płyną z falą interpretując to jako niepokój w duszy i tego typu proroctwa. Więc chyba dwie kropki moje dziecko umie namalować.  Zbliżał się dzień otwarty, więc stwierdziłam, że zahaczę Panią i dokonam wywiadu. Najpierw p...

Wciągające plażowe piaski

Obraz
Dzisiaj będzie o zamachu na moje życie i ruchomych piaskach oraz znikającym bucie. Wczoraj wieczorem w końcu nie padało, z resztą cały dzień nie padało, co stało w sprzeczności z faktem, że wychowawczyni Młodej odwołała wczorajszą wycieczkę rowerową z powodu burzy i deszczu. Nieocenione są wyroki niektórych nauczycieli. Ale nie o wycieczce dzisiaj.  Więc w końcu nie padało, w planach były zdjęcia nocne do zrobienia. Zdjęcia nocne ni mniej ni więcej oznaczają, że musi być dość ciemno, oczywiście tylko my możemy sobie wybrać na taką akcję okres zaraz po przesileniu, gdzie ciemno robi się dość późno. Cóż za nami nie trafisz jak to się mówi, czasem funkcjonujemy nielogicznie. Po dwudziestej drugiej było już dość ciemno, więc niechętnie acz zmuszeni wyleźliśmy z łóżka. W samochód i do portu, pierwsza na liście była latarnia morska. Tutaj poszło dość sprawnie i nawet szybko. Sesja latarni i główki na piątkę z plusem. Następny w kolejce pomnik zaślubin z morzem. Mieliśmy jeszcz...

Nowy pieszczoch

Obraz
Mam nowe zwierzątko. Takie malutkie, maluteńkie, ale bardzo, bardzo absorbujące. Zajmuje mi cały czas jaki mam. Nie pozwala na nic. Ani na pracę, ani na porządki domowe, ani nawet na gotowanie. Za to jego ulubionym zajęciem jest leżenie na kanapie i nic nie robienie i mnie do tego też nakłania. Powinnam go przegonić, ale jakoś mi w tym skutecznie przeszkadza. Przyczepiło się do mnie i nie chce sobie pójść. Próbowałam już wszystkiego, ale jakoś nie działa nic. A przecież zabijanie nie wchodzi w grę. Przecież to moje zwierzątko, powinnam o nie dbać prawda? Więc dzisiaj będę o nie dbać, nie pisać, nie dzwonić, opiekuję się pieszczochem. Nie to nie kolejny kot, ani nawet chomik, to zwierzątko ma na imię krótko - LEŃ.

Prognozowane dwa kółka

Klasa młodej wymyśliła sobie wycieczkę. Wcale nie byle jaką tylko rowerową. Pominę już fakt, że tymi rowerami mieli dojechać na paintball, czyli masakra szóstoklasistów przy pomocy kulek z farbą. Nawet nie chcę myśleć co ekipa trzynastolastków może wykombinować przy pomocy kulek z farbą. Co do czego trzeba było w końcu przygotować rower dla młodej. Zamówiliśmy więc niezbędne rzeczy w tym koszyczek na bidon. Ale do przymocowania był jeszcze przedni błotnik, bo sprzedawca zapomniał, że do mocowania używa się śrubek, a nie śliny. I weź tu bądź mądry i pisz wiersze znaczy się narysuj sobie śrubki. Tak tak wiem, że, najłatwiej pojechać lub zwrócić się do sprzedawcy, pod warunkiem, że się go zna. A można, tak można nie znać sprzedawcy, na przykład wtedy, gdy się coś wygrywa. I takim oto cudem potrzebowałam śrubek. Niby takie banalne, cztery śrubki. Pojechać, kupić i gotowe. Szybka akcja do sklepu z budowlanym asortymentem pod znakiem muszkietera. Pogrzebalim w śrubkach, te za długie t...

Napad z obrazkiem w ręku

Obraz
Piątek. Wyczekiwany, upragniony i wymodlony. Tylko dlaczego dzisiaj muszą mnie ludzie drażnić. Z reguły nie mam nic do nikogo, ale dzisiaj jakoś wszyscy na raz się zeszli. Zaczęło się od Pani pt.: czy nie wie pani gdzie tutaj jest...? (wstawcie sobie z listy: lekarz, fryzjer, specjalista, rolety, sąsiad, energa, usg, medycyna, krawcowa itd....) średnio raz dziennie robię za informację. W końcu można mieć dość. Następne było nietypowe zapytanie. Nie to, że coś w tym złego, ale podziwiam ludzi za to co potrafią wymyślić. Naprawdę. Od wycieraczek samochodowych z logo poprzez robota kuchennego z grawerem kończąc na drukowanych panelach do salonu. Ze dwie godziny zawsze kombinuję po czym oczywiście okazuje się to dla Klienta za drogie. Do trzech razy sztuka się mówi. Widzę więc przed drzwiami pana z teczuszką jak pakuje pieniążki do portfela i wygrzebuje zmasakrowany obrazek. Ojoj już wiem, nieee myślę sobie, nie dzisiaj, daj sobie na luz i do mnie nie wchodź. A gdzie tam, ...

Polak Polakowi hieną

Obraz
Zaczynam tracić wiarę w ten naród.... Co krok okazuje się, że ktoś na czymś chce nas zwałkować. Co prawda przykład idzie z góry, mam na myśli tutaj rząd, czyli polityków. Ale żeby Polak Polaka?  Przykładów można mnożyć: - jajka z wolnego wybiegu, gdzie kurki tylko trawkę specjalnie hodowaną i ba podawaną do dzióbka jadły, sprzedawane przez "gospodarzy" po klatkach z pieczątką zaczynającą się PL3.....; - w sklepie prawie każdy produkt jest wałkiem. Serek mleczny od polskiej krówki dla dzieci, a w składzie tłuszcz palmowy, chyba, że teraz jest nowa moda i krowy się na palmach hoduje; - aukcje na Allegro - to bym mogła poemat napisać; - kupno nieruchomości lub samochodu, tragedia, jak się specjalisty nie ma, to mieszkanie jest jak niespodzianka, a samochód no cóż, w cenie jednego jest kilka; - remonty itp. no cóż tutaj trzeba być specem na każdym kroku. Kupujesz drzwi, to musisz wiedzieć, co to jest kratownica, dlaczego drzwi są klasy trzeciej i drugiej i do...

Skrobanko

Obraz
Weekend - ranek - w sumie przedpołudnie ( w weekendy ranki są dłuższe) Luby wypoczywał w zaciemnionej sypialni, bo go główka bolała, ja się nudziłam. Polazłam pogrzebach w chwastach na balkonie. Tu coś wyrwałam, tam coś ups za dużo wyrwałam, chyba odrośnie. Zerknęłam na sufit, już od dłuższego czasu mnie irytował swoim wyglądem. Jakby farba się łuszczyła, dziwnie, hmm krzesełko, szpachelka i zobaczymy.  Razem z młodą cichaczem, co by Luby nie usłyszał, bo by zaraz wrzeszczał, że znowu coś popsuję, hihi. Wlazłam na krzesełko, podhaczyłam szpachelką i jebut, płat farby dziesięć na dziesięć centymetrów oderwał się z gracją i ładnie jak listek klonu spłynął na podłogę. A co będzie jak podhaczę drugi, jebut tym razem spadł płat rozmiarów pięć na pięć centymetrów. Niech to, damn it czym to jest malowane. Zgłębiam sufit z bliska, a on cały w kreseczki. Uuuu aż dziwne, że to samo nie spadło. Kto i czym to malował??? Mąką z wodą, czy może pastą do zębów? Aż dziwne, że komuś się chc...

Współwinny zbrodni

Obraz
Niedziela - dzień czwarty Poznań Ranek - dzień wyjazdu Jednak jest jakaś sprawiedliwość, Wyglądam rano za okno, a tam chmury. Tylko skakać z radości, nie umrę z przegrzania w samochodzie. Piętnaście minut później, ciemno, łupnęło i lunęło. Szkoda pogody, ale to nasz ostatni dzień i w sumie z rana już zbieraliśmy się, więc nie było nam żal. Ale tym razem nie o pogodę chodziło. Nieee, chodziło o Lubego.... A dokładniej o to co powinien zrobić, a czego nie zrobił, albo jak powinien zrobić, a jak zrobił. Czyli on kiedyś mnie chyba zabije przez przypadek. Co prawda parę razy już próbował przez przypadek, ale jakoś mi się udało i żyję ;P Tym razem miał pomocnika. Przewróciłam się leniwie na łóżku, na co Luby, żebym mu pokazała moje kopytko, udko z tyłu. Coś tam poskubał paznokciami i mówi o chyba kleszcza miałaś. Poskubał!!! Paznokciami!!! Każdy już robi w myślach, no nieeee. Ja też tak zrobiłam po tym jak wykastrowałam Lubego tępym widelcem - w myślach, ale jak jeszcze raz ...

Stara znajomość nie rdzewieje

Obraz
Dzień trzeci - Piątek Poznań Popołudnie Uff zrobiło się chłodniej, znaczy się temperatura zaczęła się mieścić w skali na termometrze. Trzeba by się wyczołgać na dwór, mamy umówione spotkanie na wieczór, a jeszcze muszę koniecznie Młodej znaleźć brelok. To nie małe wyzwanie, bo młoda zbiera breloki z kostek z napisem I(love) miasto. Ma już z kilku miast gdzie byliśmy, teraz czas na Poznań. Takie cuda to można kupić z reguły na starym mieście lub rynku, więc tam też poszliśmy, poza tym dobrze by było go zobaczyć w końcu na trzeźwo :D Obeszliśmy cały rynek, okrążymy ratusz, przemierzyliśmy boczne uliczny, coś na zasadzie za siedmioma górami, za siedmioma lasami, tylko na końcu lipa. Niby miasto turystyczne, a pamiątek kompletnie nie ma. Niie wróć są, można sobie wieżę Eiffela kupić, ale to chyba nie to miasto. Będę musiała coś wymyślić.  Po drodze zaciągnęłam Lubego na spaghetti do Piccolo. Ja w tej knajpie byłam dwadzieścia lat temu i robili najlepsze spaghetti w Poz...

Kórnik czy kurnik?

Obraz
Dzień trzeci - sobota Poznań Ranek Jak mnie się nie chciało wstawać. Miła pościel, wygodny materac, przytulna podusia, nawet mi przypieczony kark i ramiona nie przeszkadzały. Ale nie ma co, szkoda czasu. Rzut okiem za okno, łooo będzie masakra dzisiaj, ósma rano, a asfalt w cieniu skwierczy. Dobrze, że Hania z metalu, to jeszcze się nie stopiła. Po przekroczeniu drzwi hotelu, ściana ukropu, do samochodu musieliśmy sobie drogę maczetami torować, powietrze tak gęste było. Bez kawy to to się nie obędzie. Kalkulacja, gdzie to sprzedają moją ukochaną kawusię Starbuksikową. Oczywiście galeria, tym razem przy dworcu, zawsze coś innego.  Inne sklepy z ciuchami, chociaż oczywiście jako kobieta nie mogłam sobie czegoś nie kupić :) Tradycji musi się stać zadość. Ale kawusia to podstawa, czarnej z syropem irish nie odpuszczę i w końcu miałam okazję sobie kartę Starbucksa kupić.  Mimo ukropu prosto z galerii skierowaliśmy się do Kórnika. Luby szukał chyba piętnaście ...

Browarnia w Poznaniu

Dzień drugi - Poznań - Piątek - Popołudnie Mieliśmy już dość zwiedzania i upału. Ja już i tak przypominałam przegrzanego kurczaka z rożna. Nasz wybór padł więc na stary browar, czyli galerię pani Kulczyk, którą podobno koniecznie trzeba zobaczyć.  Z zewnątrz prezentuje się, że tak powiem niczego sobie. Wysoki, ceglany budynek, a wręcz bastion zrobił na nas wrażenie. Porzuciliśmy samochód gdzieś na parkingu i pognaliśmy coś wszamać, bo po całym dniu już ciutek zgłodnieliśmy, a mój żołądek już zezwalał na przyjęcie pokarmu. Wbrew pozorom wyboru to tam dużego nie ma. Albo fast food albo restauracja mega górnych lotów i zawałowych rachunków. Postanowiliśmy jednak pozostać przy fast foodzie, niech będzie pizza w znanej sieciówce, może tym razem nie poczęstują mnie sznurkiem. Ogólnie jedzenie smaczne, pizza dobrze upieczona, ale uboga w dodatki. Mimo, że zamówiliśmy pizzę z kurczakiem, to może ze trzy kawałki kurczaka znalazłam, resztę musiałabym z mikroskopem. Dobiłam się za to...

Poranna kotrakcja :)

Obraz
Coś odmiennego od Poznania. Ten kot mnie wykończy. Znaczy się JJ. Chociaż lepiej to było go Rico nazwać, tak samo bulgota i charkota i ma zamiłowanie do dziwnych przedmiotów. Jak na przykład co mówiłam do moich gumek do włosów, ogólnie do gumek do włosów. Im większy tym szybciej mi szufladę otwiera w szafce nocnej, już nawet rano pospać nie można, bo słyszę szuuur i już wiem, że mi tam grzebie. Na nic groźby powyrywania łap, a drugi raz go przecież nie wykastruję. Niby rok ma, a zachowuje się jak małe kocię. Ostatnio dwa tygodnie go leczyliśmy bo jakoś udało mu się lekko na karku oskalpować i lekko przerysować. Dwa tygodnie, bo pod koniec kuracji wyszło na jaw, że drugi kot baaardzo pomaga mu w leczeniu i codziennie czyści mu ranę języczkiem, czyli zabawa od nowa w gojenie. A pani wet już w głowę zachodziła, dlaczego tak to długo trwa. Dopiero wynalazek ze skarpety Lubego pomógł. I nawet kot nieźle się w tym prezentował. Jedna skarpeta i kot zdrowy w dwa dni. Już ogólnie fajni...

Zamarynowani w Poznaniu

Obraz
Dzień drugi - piątek - Poznań - ranek - będzie długaśnie Poznań w budowie, więc panowie budowlańcy z pobliskiego parkingu postanowili zrobić nam budzik i w sumie to tym razem nie narzekałam, bo śniadanko na dole już pewnie czekało. Po imprezie dnia poprzedniego pierwsze po co sięgnęłam to prochy przeciwbólowe co by mi łba nie urwało, ale co dziwne wcale nie było aż tak źle jak myślałam.  Śniadanko niczego sobie, wszystko świeżutkie, ciepłe i pachnące, niestety musiałam zrezygnować z pysznej kawusi, bo to by było harakiri dla mojego zszarganego żołądka, świeży pomidorek najlepszy na takie perturbacje, szczerze polecam, bo nie raz postawił mnie na nogi. Żadne tam pomidorowe, konserwowane soki, zwykły pomodorec jest the best.  Odświeżeni i najedzeni wyruszyliśmy na miasto, znaczy się zwiedzać. Godzina dziewiąta, a ukrop lał się z nieba. Było fajnie dopóki nie wyjechaliśmy z cienia, to było morderstwo. Gorąco, duszno, słonecznie, dyszeliśmy jak osiemdziesięciolatki, m...

Alkoholowe wisienki

Obraz
Jak obiecałam tak piszę. O tym jak wiśnie marynowane w alkoholu potrafią być crazy. Więc ustalone mamy, że to pierwszy dzień w Poznaniu. Siedzimy na Starym Rynku pod ratuszem i sączymy piwko. Jedno, drugie, trzecie .... po którymś z rzędu przestałam liczyć. Odpoczywamy, bo podróż w przenośnym piekarniku nieźle dała nam w kość.  Obok przy stoliku siedzi towarzystwo w naszym wieku. Ot ekipa z Poznania. Oczywiście jak Catlusia sobie ogarnie z kilka piw to od razu opcja impreza and odwaga mnie się włącza. Wstępuje we mnie duch duszy towarzystwa. Wszystkich kocham i lubię, ale też mówię co myślę, co nie wszystkim się podoba :) Nie lubię samotności, więc co mi tam, Luby oczywiście kręci nosem, bo on nie lubi za bardzo obczyzny, a ja chętnie się popoznaję w Poznaniu. Ot cześć jestem z Kołobrzegu, czy mogę sobie z wami usiąść bo tak w sumie to samotnie się czujemy.  Większego sprzeciwu nie zanotowałam, poza dziewczyną w krótkich, blond włosach. Minę miała troch...

Jadąc w stronę Koziołków

Obraz
Minął długi weekend, a ja dopiero teraz mam czas i siły cokolwiek napisać. Tyle się działo, że nawet o tym nie myślałam. Jak zapowiadali pogoda dopisała. Dopóki nie zapakowałam swojego tyłka do samochodu zupełnie mi to nie przeszkadzało. A potem zrozumiałam jak czuje się kurczak w piekarniku i chyba już więcej go nie upiekę.  Ponadto nasz GPS chyba zrobił się zbyt inteligentny, bo prowadził nas takimi drogami jakimi mu się podobało, zupełnie nie pytając nas o zdanie. Pozwalałam mu na to do pewnego momentu, ale jak nas wepchnął w godzinny kawałek drogi o ruchu wahadłowym, na zasadzie kilometr jedź i pięć minut stój to już przegiął. Luby się tylko śmiał, że gadam z GPS. Ale skoro to wredne urządzenie mówi do mnie skręć w lewo, a ja wolę w prawo to mu kulturalnie odpowiadam, że nie ma opcji i jak chce to niech sobie sam jedzie. On swoje i ja swoje i co dziwne nawet nam ta dyskusja szła :)  W planach na pierwszy dzień był Biskupin. Luby kocha wszystko co średniowiec...

Futrzasty domownik

Obraz
W życiu przekonałam się,  że nie da się zrobić nic na siłę. Na wszystko musi być odpowiedni czas. Od dziecka marzyłam o zwierzaku. Cóż niestety moja matula była zawsze anty zwierzakowa. Jedynym zwierzakiem czy też zwierzakami były mrówki faraonki, ale długo się nimi nie nacieszyłam, bo matula skutecznie je rozpieszczała różnymi areozolami i karmami z narysowaną czaszką. Widocznie za dobrze im było bo szybko się wyniosły. Potem jakoś udało mi się przemycić parę chomików, ale o większym zwierzaku niż chomik nie było mowy. Na nic prośby i groźby, nie i koniec, amen....  Od wyfrunięcia z gniazda domowego minęło już z pięć lat. Było lato, chyba sierpień, rano, godzina - coś tam po siódmej rano. Truptałam sobie powoli do biura, dookoła pusto, bo wszyscy w najlepsze przygotowywali się do wyjścia na plażę. Jedyną żywą istotą byłam ja i kotek burasek drepczący sobie po deptaku po drugiej stronie ulicy. Z przyzwyczajenia zawołałam kici kici. Kotek jak kotek, spojrzał na mni...