Współwinny zbrodni
Niedziela - dzień czwarty
Poznań
Ranek - dzień wyjazdu
Jednak jest jakaś sprawiedliwość, Wyglądam rano za okno, a tam chmury. Tylko skakać z radości, nie umrę z przegrzania w samochodzie. Piętnaście minut później, ciemno, łupnęło i lunęło. Szkoda pogody, ale to nasz ostatni dzień i w sumie z rana już zbieraliśmy się, więc nie było nam żal. Ale tym razem nie o pogodę chodziło. Nieee, chodziło o Lubego....
A dokładniej o to co powinien zrobić, a czego nie zrobił, albo jak powinien zrobić, a jak zrobił. Czyli on kiedyś mnie chyba zabije przez przypadek. Co prawda parę razy już próbował przez przypadek, ale jakoś mi się udało i żyję ;P Tym razem miał pomocnika.
Przewróciłam się leniwie na łóżku, na co Luby, żebym mu pokazała moje kopytko, udko z tyłu. Coś tam poskubał paznokciami i mówi o chyba kleszcza miałaś. Poskubał!!! Paznokciami!!! Każdy już robi w myślach, no nieeee. Ja też tak zrobiłam po tym jak wykastrowałam Lubego tępym widelcem - w myślach, ale jak jeszcze raz mi taki numer odwali to raczej zrobię to na life. Już raz taki numer odwalił i mam bliznę na nadgarstku, byle nie znowu.
A jakże inaczej, wyginam nogę, bo z tyłu ciężko widać, no pewnie, znowuuu, urwał robala.
Ważne: punkt pierwszy i ostatni: żaden robal nie ma prawa mnie gryźć, wont, poszedł, wypie...., nie ma opcji. Już teraz, nie ma dyskusji.
Teraz już wiecie skąd blizna na nadgarstku. Niee, nie byłam u lekarza, umiem sama, znaczy się wtedy nie myślę logicznie. Tak nienawidzę kleszczy, że ogarnia mnie szał, adrenalina w żyłach buzuje i nie ma litości, czy to nożyczki czy nóż, dziura będzie, a padalca się pozbędę. Luby oczywiście wpadł na opcję użycia pęsety jak już miałam dziurę w nodze, pożyczył z recepcji i pozbył się reszty zwłok padalca. Trybiotyk i platerek, a ja się zastanawiam, czy dzięki mojemu Lubemu znowu skończę z blizną. Mógł od razu mówić, że lubi panterki, to bym getry założyła jakieś, byłoby to znacznie prostsze.
Suma sumarum po przeszukaniu łóżek, znaleźliśmy jeszcze jednego delikwenta. U Lubego w łóżku, był martwy. Do dziś w duszy się śmieję, że Luby jakoś go wykończył, że nawet nie dał rady się w niego wpić. Cóż widać robal nie miał tyle szczęścia co ja :)
Po oględzinach plus jeden, nie złapałam boreliozy, jakoś tą bliznę przeżyję :D
Komentarze
Prześlij komentarz